Według muzyka użytkownicy Internetu przyzwyczaili się, że wszystko mają za darmo i ściągają m.in. nielegalnie muzykę. Nie podobały mu się też ich protesty.- To hipokryzja, że chroni się złodziei, a atakuje prawo, które ma ich wyłapywać - oburzał się Hołdys. Nie wiedział biedak, ile te słowa będą go kosztować.
Najpierw na jego profilu na portalu społecznościowym ktoś 70. razy wpisał "Hołdys, ty ch...". Później ktoś wpadł na pomysł, że skoro artysta jest przeciwko Internetowi, to nie powinno tam być po nim śladu. Niektórzy zaczęli odsyłać mu płyty z jego muzyką.
Ruszyła cała akcja kasowania wpisów związanych z Hołdysem, a z jego osoby zrobiono sobie pośmiewisko. W sieci pełno jest rysunków i grafik przedstawiających go w niekorzystnym świetle. Jego profile w końcu poznikały z Internetu... Przy okazji wypominano też mu to, że w 2000 r. znaleziono u niego nielegalne oprogramowanie.
- Widać, że jest w tych sprawach konsekwentny. Problem Hołdysa jest taki, że nie ma merytorycznej dyskusji - broni muzyka medioznawca Wojciech Szalkiewicz (45 l.). - Młodzi teraz protestują, a w przyszłości sami mogą stracić na tym, że kradnie się w Internecie teraz wszystko. Hołdys powiedział to najgłośniej, nie bał się - dodaje.
A co na to sympatyczny pan Zbyszek? - Nie należę do show-biznesu, więc nie martwię się, że mnie nie zatrudnią po jakiejś kontrowersyjnej wypowiedzi...