- Przejmuje się pan upływem czasu?
-W maju skończyłem 60 lat, a nawet nie spodziewałem się, że dożyję takiego wieku. Wcześniej myślałem, że czterdziestka to dla mnie maksimum, zwłaszcza że moja mama wcześnie zmarła. Czyli - żyję już 20 lat ponad normę mojej rodziny.
- Ale to chyba nie powód do narzekań...
- Broń Boże! Zgrzeszyłbym, gdybym narzekał. Zwłaszcza że powiodło mi się w życiu. Szkoda tylko, że nie było czasu, żeby cieszyć się tym sukcesem. Tak mi się ułożyło, że ciągle byłem w trasie, a rodzina na tym ucierpiała.
- Wreszcie czuje się pan spełniony czy dalej za czymś goni?
- Przez całe życie bałem się, że nie zdążę, nie dam rady, że ominie mnie sukces, który powinienem odnieść, żeby utrzymać rodzinę. Zdawałoby się, że po 30 latach na estradzie przyszedł czas na odpoczynek. A mnie dalej coś gna, cieszy mnie popularność, pracowałem na to przez całe życie.
- I teraz może pan odcinać kupony od sławy?
- Nie chcę tylko odcinać kuponów od popularności. Od dziecka musiałem się popisywać i teraz chyba nie mogę przestać. Kiedyś sobie obiecywałem, że jak dzieci dorosną i się usamodzielnią, to zwolnię bieg. Jednak okazało się, że mam bardzo słaby charakter. To zresztą taki zawód. Tak jak malarz nie może przestać malować, tak ja muszę jeździć, grać i śpiewać.
- Czyli - historia się powtarza. Wnuki, tak samo jak wcześniej dzieci, rzadko pana widują. Podobno kiedyś, po powrocie z dłuższej trasy, własny syn pana nie poznał.
- Nie byłem wzorowym ojcem, przyznaję. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że sam byłem jeszcze bardzo młody, kiedy urodziły się moje dzieci.
- A jakim jest pan dziadkiem?
- Z wnukami chyba poszło mi lepiej. Jestem lepszym dziadkiem niż ojcem.
- Słyszał pan, jak wnuki wypowiadają pierwsze słowa, widział, jak stawiają pierwsze kroki?
- Mam już pięcioro fantastycznych wnucząt, więc w końcu musiało się tak zdarzyć. Teraz staram się znaleźć czas, by cieszyć się tym, że jestem dziadkiem, a wyrzuty sumienia uspokajam, przekupując dzieciaki prezentami. Próbuję nie przegapić najpiękniejszych chwil w ich życiu. Od czasu do czasu zabieram maluchy na spacer po Rynku, czasami spotykamy się na rodzinnych obiadach albo wspólnie spędzamy czas w naszym domku letniskowym w podkrakowskich Winiarach.
- Podobno domek mocno ucierpiał w czasie powodzi?
- Domek stoi na skraju skarpy, woda go podmyła i teraz ziemia pod nim pęka. Na razie czekamy na ekspertyzę geologiczną i geodezyjną. Mam nadzieję, że ocaleje, bo uwielbiam tu przyjeżdżać. Mogę całymi godzinami siedzieć w ogrodzie, patrzeć na Rabę, grać na skrzypcach i komponować. W tym miejscu panuje niepowtarzalny klimat, jest cisza, spokój. Doskonale mi się tutaj pracuje.
- I są efekty, bo wkrótce wychodzi pana nowa płyta. Jaka będzie?
- To moja pierwsza płyta po ośmiu latach. Na dniach powinna już być w sprzedaży. To są piosenki, które sobie wybrałem. Moje kompozycje z dobrymi, mądrymi tekstami, m.in. Jana Jakuba Należytego i Jana Wołka. Mam nadzieję, że spodoba się publiczności, ale żeby się nie martwić, czy dobrze się sprzeda, od razu zatytułowałem ją PlatyNowa.
- Dziękujemy za rozmowę.