Złe przeczucia Wodeckiego potwierdza Alicja Majewska (69 l.), która zadzwoniła do niego w nocy tuż przed operacją.
- Leżę i się boję - powiedział wtedy Majewskiej.
Piosenkarka rozumiała jego obawy.
- Ojciec Zbyszka umarł na serce w wieku 65 lat i on wiedział, że też powinien uważać. Ale nic z tym nie robił, jakby pogodził się, że czeka go taki sam los - zdradziła Majewska w "Newsweeku".
Jeszcze w szpitalu dowcipkował z operacji i obracał w żart obawę, że coś może pójść nie tak.
- Podobno przed operacją powiedział, że gdyby mu się coś stało, to życzy sobie, by muzycy z tego powodu nie odwoływali występów - wspomina rysownik Andrzej Mleczko. Gdy operacja serca się udała, Wodecki odzyskał wiarę w swoje zdrowie i chciał już wracać do pracy.
- Gdy zadzwoniłem do niego 6 maja, dzień po operacji bajpasów, w jego urodziny, powiedział, że chwila, moment i wyjdzie ze szpitala. Jak zwykle się spieszył - wspomina Andrzej Sikorowski. Sam Wodecki porównywał swoją pasję do motorka.
- Tego motorka już nie da się wyłączyć. On kiedyś sam zgaśnie - mawiał.
No i zgasł.
Zobacz: Pasierb Iwony Pavlović skazany za skopanie na śmierć 27-latka