Zbigniew przyszedł na świat w pałacu w Brzezinach koło Łodzi. Jego mama doskonale pamięta ten dzień. - To były czasy, kiedy tu w ogóle nie było światła. Tak więc zarówno starsza siostra Zbyszka, jak i on urodzili się przy lampach naftowych - opowiada pani Józefa.
W bajkowym pałacowym otoczeniu Zbyszek spędził dzieciństwo.
- Na terenie pałacu było przedszkole. Bardzo lubił chodzić do pań kucharek. Stawał pod oknem i śpiewał im piosenki. Panie go uwielbiały - wspomina.
Przyszły aktor najwięcej czasu spędzał jednak ze starszą o trzy lata siostrą Jolantą.
- Bardzo się kochali, ale też i tłukli równo - wspomina ze śmiechem pani Józefa.
Niestety, teraz rzadko mają okazję się widywać.
- Córka mieszka w Stanach, tam ma rodzinę, męża i syna Marka, który jest weterynarzem. Jola jest bardzo chora. Czeka na przeszczep serca, które w tej chwili pracuje tylko w 38 procentach - wyznaje ze smutkiem.
Ze Zbyszkiem mama nie miała żadnych kłopotów. No może jedynie z jego chodzeniem do szkoły.
- Zbyszek był uczniem zdolnym, ale bardzo leniwym, wiecznie miałam problemy z budzeniem go do szkoły i do dzisiaj słynie z tego, że potrafi zaspać. Jako dziecko bardzo późno chodził spać. Wieczorami lubił komponować, pisać teksty. Z mężem kupiliśmy mu pianino. Dzieciom niczego nie zakazywałam, tłumaczyłam, nie miałam z nim problemów, jeśli chodzi o narkotyki, alkohol - zwierza się pani Józefa.
Wspomina, że jej jedyny syn miał ogromne powodzenie u koleżanek.
- Lubił dziewczyny, a one jego. Był bardzo kontaktowy. Jego pierwszą dziewczyną była córka sąsiadki. Druga go zostawiła, bo była wyższa, był za niski dla niej. Ale Zbyszek nie miał kompleksów z powodu swojego wzrostu - wyznaje.
Zbigniew od dziecka marzył o karierze piosenkarza. Skończył szkołę muzyczną. Grywał w miejscowych zespołach. I nawet już jako 10-latek wykorzystał swój talent, żeby zarobić pierwsze pieniądze.
- Grał w urzędzie stanu cywilnego do ślubów. Miał nawet specjalnie uszyty mundurek - wyznaje pani Józefa.
Swój talent wykorzystał też w liceum, gdy przygotował cały program artystyczny balu studniówkowego. O mało brakowało, by się na nim nie pojawił. Zmarł jego tata.
- Zbyszek bardzo przeżył odejście ojca. Był w IV klasie, stało się to w listopadzie, parę miesięcy przed maturą Zbyszka.
- Nie chciał iść na bal studniówkowy, choć cały program przyszykował. Poszedł, ale się nie bawił. Długo nie mógł się pozbierać po śmierci ojca - mówi pani Zamachowska.
Od 5 lat aktor ma nowego tatę.
- Przez 29 lat byłam sama. I w 2007 roku poznałam Mirka, to było przeznaczenie - mówi rozpromieniona pani Józefa.
- Jesteśmy 4 lata po ślubie i nadal chodzimy za rączki - śmieje się pan Mirosław Fligiel, mąż pani Józefy.
- Dzieci od razu go zaakceptowały i mówią do niego "tatuś" - dodaje mama Zbigniewa.