Już od prawie 40 lat Zbigniew Wodecki aktywnie udziela się na scenie, a od kilku lat w telewizji. Młodsze pokolenie uwielbia go za ciepłe oceny podczas programu "Taniec z gwiazdami". Starsi uwielbiają go za przeboje, takie jak "Chałupy welcome to" czy niezapomniany hit z bajki o sympatycznej pszczółce Mai.
Artysta niemal codziennie gra koncerty lub daje występy, a jeszcze dodatkowo w niedziele zasiada w jury. Przygotowania do niedzielnego show TVN trwają jednak cały dzień. Pan Zbigniew co tydzień dojeżdża do Warszawy ze swojego rodzinnego Krakowa. Biorąc po uwagę fakt, że w ciągu tygodnia gra koncerty - jest nadzwyczajnym tytanem pracy. Jak on na to wszystko znajduje siłę? Okazuje się, że wcale nie jest tak kolorowo. Choć uśmiechnięty i życzliwy dla swoich fanów, to jednak Wodecki sprawia wrażenie zwyczajnie przemęczonego. Artysta snuje się po kulisach przygarbiony, zamyślony, jakby nieobecny. Czego w oku kamery pokazującej show nie widać. Nieodłącznym atrybutem pana Zbigniewa jest dzwoniący w przerwach programu telefon komórkowy.
Takie życie w biegu wiąże się z tym, że artysta nie ma czasu dla samego siebie. Nie ma kiedy spokojnie zjeść czy zwyczajnie poleżeć na kanapie. Ale cóż, jak każdy mężczyzna w kwiecie wieku - musi zarabiać. Za pojedynczy koncert Zbigniew Wodecki zarabia od 5 do 9 tysięcy złotych. Honorarium za udział w "Tańcu z gwiazdami" to tygodniowy zarobek rzędu 10 tys. zł. Jak nic zgarnia 30 tys. zł tygodniowo.
Piosenkarz jest w pięćdziesiątce najlepiej ocenianych osobistości w świecie polskiego biznesu. A to oznacza, że za kampanię reklamową może dostać nawet 350 tysięcy złotych. Może udział w jednej z nich mógłby dać trochę wytchnienia artyście. Wszak święty spokój i zdrowie są najważniejsze...