Któż nie zna ekscentrycznego docenta Mariana Wolańskiego z filmu "Kogel-mogel" czy niedocenianego przez kobiety architekta z filmu "Och, Karol!"? Ale trudno jest wszystkim uwierzyć, że ten wspaniały aktor obchodzi w tym roku już 55-lecie pracy artystycznej. Z okazji jubileuszu pan Zdzisław opowiedział nam o pewnym niezwykłym wydarzeniu. Poznań, 28 czerwca 1956 roku. 16-letni Zdzisław wyszedł z domu w momencie, w którym ruszyła demonstracja tramwajarzy. Młody Wardejn przyglądał się całemu zdarzeniu z boku, jednak mimo wszystko został zatrzymany przez milicję.
- Zamknęli mnie w więzieniu w czasie wypadków poznańskich - wspomina w rozmowie z "Super Expressem" pan Zdzisław. Matka przyszłego aktora zgłosiła na komendzie jego zaginięcie. Niedługo potem okazało się, że tego samego dnia został zabity młody mężczyzna. Padło więc podejrzenie, że mógł to być Wardejn. Kobieta pojechała do kostnicy, żeby zidentyfikować ciało.
- Ten chłopak był obandażowany i leżał nagi. Moja matka powiedziała: "To jest mój syn". Pochowała tego chłopaka, a ja wróciłem do domu po trzech dniach, w dniu pogrzebu - dodaje aktor.
Jaka była reakcja rodziny? Płacz i niedowierzanie.
- Nawet nie chcę o tym mówić. Jest taki film "Paradoks o konduktorze", w którym jest cała ta opowieść - dodaje aktor.
Zobacz: Grażyna Błęcka-Kolska SZCZERZE o swoim życiu po śmierci córki