Mój dzień pracy zaczyna się o godz. 8.30 od porannego kolegium, na którym omawiamy tematy, jakie chcemy przedstawić w wieczornym programie - mówi Magda Sakowska.
Pół godziny później ma spotkanie z reporterami. Po nim rozpoczyna się codzienny wyścig z czasem. Reporterzy wyjeżdżają realizować tematy, prowadząca i wydawca główkują nad ramówką programu, a telefony rozgrzewają się do czerwoności, bo do każdego "To był dzień" zaprasza się specjalistów różnych dziedzin, by skomentowali bieżące wydarzenia. Pani Magda zaczyna przygotowywać się do wieczornych rozmów na wizji - czyta, czyta, czyta... Przez newsroom przewija się tabun ludzi z różnymi pytaniami, zaś zawieszone na ścianach telewizory nadają informacje z najlepszych stacji newsowych świata, Polsatu News i rodzimej konkurencji.
Między 16.00 a 17.00 reporterzy mają już gotowe materiały. Trzeba je obejrzeć, czasem poprawić, a czas leci. Stres narasta. Trudno utrzymać nerwy na wodzy?
- Przyzwyczailiśmy się - mówi pani Magda. - Czasami bardziej stresujące jest zaplanowanie 60-minutowego programu, kiedy nie dzieje się - według nas - nic spektakularnego.
Nie tylko prowadzi "To był dzień", ale bywa też jego wydawcą. Bez względu na charakter zajęć danego dnia spędza w firmie kilkanaście godzin. Jak walczy ze zmęczeniem?
- Dobrym sposobem jest kawa, ale nie więcej niż dwie dziennie. Potrafiłam wypijać cztery, co nie wpływało na mnie dobrze. Ale najlepsza jest... adrenalina. Chociaż tuż przed 20.00 wydaje mi się, że nie poprowadzę programu, bo tak bardzo jestem zmęczona, o 21.00 wychodzę ze studia... pełna energii - śmieje się Magda Sakowska.
Ale w programie na żywo mogą się zdarzyć wpadki, na które przecież każdy prowadzący powinien być przygotowany. Powinien, ale...
- Niektórych nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Kiedyś w studiu zgasło światło. Zapadła całkowita ciemność. Wydawca polecił mi, bym natychmiast rozpoczęła rozmowę z gościem w Katowicach, i on ma mówić długo, by zdążono naprawić światło... Innym razem poszło w eter, przy przedłużającej się awarii, rozdzierające pytanie do wydawcy: "Kaśka! Rany boskie, co mam teraz robić?!".
Ale to tylko efektowne - i wbrew pozorom rzadkie - skutki uboczne tej pracy. - Najcenniejszy w niej jest ciągły kontakt z ludźmi, ciągłe poszerzanie wiedzy z różnych dziedzin - nie kryje dziennikarka.
Gdy Magda Sakowska ma wolne - nie kupuje gazet, nie włącza telewizora, wycisza się. Odbiera synka z przedszkola i spędza z nim piękne popołudnie i wieczór.