Zenek Martyniuk rzadko udziela wywiadów. Od lat wyznaje zasadę, że najważniejsza jest muzyka i jego fani. Zgodził się ostatnio na szczery wywiad, w którym nieco więcej opowiedział o swojej muzycznej przeszłości.
Wokalista mówi w nim, że dzisiaj jest bardzo tolerancyjny i otwarty na innych również dzięki temu, że w przeszłości trafił na romskich muzyków, z którym z czasem bardzo się zaprzyjaźnił i tak już zostało...
W wywiadzie dla Onetu przyznał:
,,Oni mnie nazywają przecież Białym Cyganem; mówią, że moja matka, czy mój ojciec byli Cyganami – nie, nie. Bardzo blisko byłem tylko związany z rodziną Wysockich. Znałem Kazika i jego braci; oni wiedzą, że ja jestem muzykalny, więc jak do nich przyjeżdżam, to siadam z gitarą, oni biorą akordeony i śpiewamy"
Kim była legendarna w branży muzycznej rodzina Wysockich? To Romowie, który tworzyli zespoły: Akord i Centrum. Artysta grał z tymi muzykami na samym początku swojej kariery, jeszcze przed 1989 rokiem. Zespół pochodził z Sobótki, położonej nieopodal Bielska Podlaskiego.
,,To słychać w moich piosenkach, że ja pochodzę ze Wschodu" - mówi w rozmowie z Onetem Zenek Martyniuk. Przyznaje, że cygańskie klimaty miały na niego wpływ. Nadal ma u Romskich artystów cieszy się specjalnymi względami. Z Don Wasylem łączy go serdeczna, zawodowa więź.
,,Wyrazem obustronnej sympatii było zaproszenie Don Wasyla w roku 2009, do siebie na festiwal. Bardzo fajnie, spotykam się z dobrymi reakcjami"
Z rodziną Wysockich połączyła Zenka przyjaźń na całe życie:
,,Rodzina Wysockich, to bardzo fajni Romowie i ten Kazik Wysocki, to bardzo muzykalny człowiek. Teraz mieszka w Kanadzie. Rozumieliśmy się bez słów; graliśmy i na weselach i na koncertach. Robię te pioseneczki – może nie całkiem po cygańsku, ale lubię ten klimat" - powiedział lider Akcentu.
Artysta odniósł się do swojej choroby, która - na szczęście – okazała się zwykłym zapaleniem wyrostka robaczkowego...Jednak na samym początku wydawało się, że sprawa jest dużo poważniejsza.
,,Tak, rzeczywiście, leżałem w szpitalu na wyrostek. Zachorowałem 4 lutego, na 26. rocznicę naszego ślubu (...) Myślałem, że to zwykłe zatrucie; poszedłem do lekarza, który nie mógł poznać zwykłego wyrostka – w XXI wieku! Nawet moja żona, która jest pielęgniarką mówiła, że to wyrostek. Gdybym się zgłosił dzień później, to mogłoby dojść do zatrucia organizmu i mógłbym nie żyć"
Syn Zenka Martyniuka, Daniel – jak się okazuje – jest również wielkim fanem muzyki. Mało tego, nie wykluczone, że pójdzie w ślady swojego ojca. Wybiera jednak ostrzejsze brzmienia od tych, które gra sławny ojciec.
,,Disco polo też lubi, ale tak – widzę, że podśpiewuje sobie lata 70., Jima Morrisona. Bardzo dobrze zna język angielski, zna tamte utwory, nawet z lat 60.. Chodził też na lekcje śpiewu, tutaj w Białymstoku, żeby poprawić emisję, śpiewać przeponą. Ma jakieś propozycje, zobaczymy co z tego wyjdzie..."
Ojciec pozostaje dla niego autorytetem – również w dziedzinie artystycznej.
„On słucha swojej muzyki, ja swojej. Czasami bierzemy gitary i gramy, wtedy obowiązkowo musi być "Obudź się" zespołu Oddział Zamknięty (...) Daniel przychodzi do mnie: Tato, pokaż mi akordy, z tego i z tego numeru".
Wokalista nie ukrywa tego, że jest człowiekiem spełnionym i szczęśliwym. Tego wszystkiego nie byłoby bez bliskich, których bardzo kocha: żony Danuty i syna Daniela. Zapytany o receptę na udane życie, mówi w wywiadzie: ,,Bóg, praca, rodzina. Jak czegoś z tych rzeczy brakuje, to jest trudno. Jak rodzina jest blisko, to jest energia do działania".