Nie żyje Katarzyna Pawlak. Znana aktorka i dziennikarka radiowa zmarła 9 listopada w wieku 62 lat i została już pochowana na Cmentarzu Zarzew w Łodzi. Kilka lat temu zrobiło się głośno o aktorce za sprawą wywiadów w "Gazecie Wyborczej" i magazynie "Na żywo". Opowiedziała w niej o strasznej chorobie, przez którą zakończyła karierę.
- Zostałam sparaliżowana, nie wiedziałam, co się stało, zupełna dezorientacja. Musiałam na rok przerwać naukę, nie poddałam się jednak i skończyłam szkołę z wyróżnieniem - wspominała walkę z chorobą. Ostatnią dużą rolą aktorki była postać Heleny Łoś w filmie "Romans z nieznajomym". Zagrała także filmu "Ptaki, ptakom", czy "300 mil do nieba". Po zrezygnowaniu z aktorstwa skupiła się na pracy w radiu w Łodzi, gdzie najpierw prowadziła "Radio nocą", a potem poranki. Gdy wydawało się, że jej sytuacja zdrowotna się ustabilizowała, urodziła córkę Julię w 1999 roku. Niestety niedługo później rozstała się z partnerem, a stan zdrowia na tyle się pogorszył, że trafiła na wózek inwalidzki.
- Miałam wiele propozycji, gdyby nie choroba, pewnie grałabym nadal - mówiła tygodnikowi "Na żywo". - To nie było spełnienie moich marzeń, ciągle wierzyłam, że będę aktorką. Ale byłam w takim stanie, że nawet kiedy pojawiały się propozycje, musiałam odmawiać - dodała w "Gazecie Wyborczej".
Przez ostatnie lata życia zajmowały się nią matka oraz córka. - Samodzielnie może unieść do ust małą butelkę z sokiem, który popija. Trzeba ją karmić, a i to nie jest łatwe, bo w ogóle nie ma apetytu - opowiedział matka aktorki, Halina Pawlak w rozmowie z "Wyborczą". - Waży mniej niż 30 kilo, jest bardzo osłabiona. Mówi z trudem cichym głosem, krótkimi zdaniami. Nie ma nawet siły, by wytrzymać przeniesienie na wózek. Ostatnie lata spędziła głównie w łóżku. Prawie nikt jej nie odwiedza, nie może czytać, bo ledwo widzi - dodała kobieta.
7 lat temu pokazano materiał o Katarzynie Pawlak w programie "Uwaga" TVN. Wówczas wypowiedzieli się jej byli koledzy ze studiów. - Kaśka to było żywe srebro. Kiedy okazało się, że ma problemy z poruszaniem się... dla mnie to był szok - wyznał Jacek Kawalec.