Na podłodze pełno krwi i porozrzucane rzeczy. Wszystko wyglądało tak, jakby Katarzyna Grochola została dotkliwie pobita. Pisarka nie ujawnia jednak, co jej się stało. Opublikowanym zdjęciem dziękuje jedynie ratownikom, którzy pomogli jej w ciężkich chwilach. Okazuje się, że rok temu Grochola potrzebowała szybkiej interwencji medycznej. Niestety w nocy nie było długo dla niej miejsca w szpitalu.
- WDZIĘCZNOŚĆ: Myślałam, że nigdy tego zdjęcia nie pokażę nikomu. Ale stoję murem za Ratownikami, którzy uratowali mi życie, rok temu w czasie lockdownu. Ta sama ekipa była u mnie w południe i o 1 w nocy. Wozili mnie od szpitala do szpitala, o 3.30 zostałam przyjęta w czwartym. Oni stanęli przy mnie i ja stoję przy nich, są wspaniałymi ludźmi, od których naprawdę zależy nasze życie! Na tym polega prawdziwa SOLIDARNOŚĆ - nie jestem ratownikiem, ale obchodzi mnie los innych! Bardzo pozdrawiam cały zespół ratowniczy z Milanówka i całą ratowniczą Polskę! Dziękuję, że jesteście! - napisała Grochola i umieściła szokujące zdjęcie, na którym siedzi na zakrwawionej podłodze w swoim domu w podwarszawskim Milanówku.