Przez wiele lat ludzie zaczepiali ją na ulicy, myśląc, że jest Anią Przybylską. Gdy prosili o autograf, grzecznie wyjaśniała, że nie jest popularną aktorką.
- Teraz gdy pani Ania nie żyje, ludzie wiedzą, że nie mogę być nią. Mówią jedynie, że bardzo ją przypominam - zdradza "Super Expressowi" Monika Rudnik.
Okazuje się, że dziewczyna, która na co dzień pracuje w firmie zajmującej się obrotem nieruchomościami, doczekała się nawet ksywki "Przybylska".
- Czasami zapominam, jak mam na imię, bo nawet mój szef tak się do mnie zwraca - śmieje się Monika.
"Siostra bliźniaczka" Ani przez całe życie marzyła o tym, by spotkać się z popularną aktorką. Była jej wielką fanką.
- Zawsze chciałam ją poznać, ale nigdy mi się to nie udało i niestety już się nie uda - smutnieje dziewczyna.
Ale jest na to inny sposób. Monika mogłaby zagrać zmarłą na raka trzustki aktorkę. Szczególnie że o filmie o życiu Ani myśli jej przyjaciel, reżyser Radosław Piwowarski (66 l.). To on odkrył talent Przybylskiej i dał jej rolę w filmie "Ciemna strona Wenus", a potem obsadził w serialu "Złotopolscy".
Charakteryzator nie miałby zbyt wiele pracy przy Monice. Rudnik i Przybylska są podobne jak dwie krople wody.
Przeczytaj: Anna Przybylska najczęściej wyszukiwana w internecie! Ludzie nie chcą o niej zapomnieć!
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail