– We wtorek późnym wieczorem zawiadomił mnie szpital, że małżonek już odszedł. Stało się to kilka godzin po moim wyjściu ze szpitala. Byłam przy nim cały czas, ale kto mógł przewidzieć, że to akurat wtedy nastąpi. Dobrze, że zdążyłam się z nim pożegnać. Jest mi smutno, bo pewien etap się kończy – opowiada nam żona Adama Słodowego i dodaje: – Już od dość dawna przewidywałam, że śmierć męża jest blisko, ale jak to się stanie, to zawsze jest szok. Mąż cztery lata temu przeszedł udar, ale był on wyjątkowo łagodny. Miał jednak konsekwencje, pociągnął za sobą różne następstwa. To wszystko zmierzało jak po równi pochyłej. Mąż z dnia na dzień czuł się gorzej i niecały tydzień temu trafił do szpitala…
Pani Bożena jest załamana. Zamiast myśleć o świętach, musi teraz organizować pogrzeb.
– Proszę nie pytać jak się czuję. To dla mnie bardzo trudna sytuacja. Nie śpię, nie potrafię przestawić dni i nocy, bo od wielu miesięcy czuwałam przy mężu. Jeszcze jestem, jak to młodzi mówią, trochę zamulona. Muszę dać sobie więcej czasu na nabranie wiatru w żagle. Jestem potwornie zmęczona tym wszystkim. Czekają mnie smutne obowiązki. Cała rodzina jest za granicą, zostałam z tym wszystkim sama – mówi nam pani Bożena.
Adam Słodowy zapisał się w pamięci widzów jako popularyzator majsterkowania. Od końca lat 50. XX w. przez 24 lata prowadził w Telewizji Polskiej program „Zrób to sam”. Napisał również scenariusz do serialu animowanego „Pomysłowy Dobromir”.