Wszystko dlatego, że byli małżonkowie od kilku lat nie mogą dojść do porozumienia w sprawie alimentów. Orłoś jest zszokowany jej żądaniami, dopiero na rozprawie dowiedział się, o jaką kwotę chodzi.
Sąd Rejonowy w Warszawie. Za chwilę ma się zacząć kolejna rozprawa Macieja i Ewy. Była żona Orłosia ustala jeszcze na korytarzu ostatnie szczegóły ze swoim adwokatem. Pojawia się Maciej. Spokojnie wita się ze swoją byłą żoną. Nie sprawia wrażenia zdenerwowanego. Do czasu...
Po ponad dwóch godzinach rozprawy w końcu wychodzą z sali. Każde z nich idzie w swoją stronę. Prezenter jest wyraźnie roztrzęsiony. Nie chce rozmawiać na ten temat. W niczym nie przypomina człowieka sprzed dwóch godzin. Po długiej namowie zgadza się jednak na krótką rozmowę na sądowym korytarzu.
- Dzisiaj były zeznania obu stron - stara się mówić spokojnym głosem. - Właśnie na sali dowiedziałem się, że tamta strona żąda zaległej kwoty 900 tys. zł i miesięcznie 20 tysięcy. Dla mnie to jest nie do wypełnienia. Musiałbym wygrać w totolotka - kręci głową z niedowierzaniem. - Nie zarabiam źle, ale moje zarobki są niestałe. Ostatnio w telewizji obniżono mi wynagrodzenie o 25 procent. Niestety, nie jestem na liście 100 najbogatszych Polaków.
Do tej pory szacowano, że prezenter "Teleexpressu" może razem z fuchami zarobić ponad 70 tys. zł miesięcznie.
- Ja mam masę obciążeń. Jestem osobą zadłużoną, wszystko, co mam, jest na kredyt. Tego jest dosyć sporo - wyjaśnia prezenter.
Ewa Orłoś kwotę prawie miliona wyliczyła od 2005 roku, gdy pierwszy raz wystąpiła o podwyższenie alimentów. Maciej jest zszokowany jej żądaniami, bo do tej pory płaci niemało na swoje dzieci i byłą żonę.
- Co miesiąc przesyłam łącznie 5 tys. alimentów, ale do tego dochodzą inne wydatki na dzieci. Opłaty za szkoły, wakacje... Więc w sumie wychodzi ok. 10 tysięcy miesięcznie - mówi Maciej. - Ja jestem człowiekiem, który nie żałuje pieniędzy. W tej sprawie mam czyste sumienie. Płaciłem i płacę więcej, niż sąd zasądził - podkreśla. - Wydawało mi się, że dbam o to, żeby dzieci i Ewa żyli godnie.
Twierdzi, że wcześniej nie miał od byłej żony sygnału, że brakuje jej pieniędzy na życie.
- Nie mieliśmy takiej rozmowy, żeby mi powiedziała, że koszty wzrastają i żebym pomyślał o płaceniu więcej, tylko przyszedł jej adwokat - mówi Orłoś. Prezenter podkreśla, że próbował załatwić tę sprawę ugodowo. Jednak kwoty, które proponował, nie zyskały aprobaty małżonki.
Pani Orłoś po rozprawie powiedziała, że jeśli chodzi o jej komentarz, najlepiej skontaktować się z nią telefonicznie, jednak potem jej telefon milczał.
Wcześniej pani Ewa tłumaczyła "Super Expressowi", że ubiega się o większe alimenty, bo koszt życia zmienił się na przestrzeni lat. Oraz tym, że wydaje dużo na swoje leczenie. Powiedziała, iż chce mieć 6 tysięcy miesięcznie na siebie. To zapewnia jej godne życie.
Maciej Orłoś jest obecnie w drugim związku. Z żoną Joanną Twardowską wychowuje dwójkę dzieci, Melanię (6 l.) i Kubę (9 l.).