Roman Polański w maju znalazł znalazł się razem z amerykańskim komikiem Billem Cosbym, wśród osób, które straciły miejsce w Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. Teraz głos w tej sprawie zabrała jego żona Emmanuelle Seigner, która odrzuciła zaproszenie od stowarzyszenia przyznającego Oscary. - Jest jedna kobieta, której na pewno nie będziecie mieć" – napisała aktorka w ramach protestu
- Któż mógłby wątpić, że nie jestem zainteresowana równością praw kobiet i mężczyzn? Czy jednak będąc feministką, mam teraz udać, że nie wiem, jak Akademia potraktowała mego męża kilka tygodni temu, aby być w zgodzie z okresową modą? I to ta sama Akademia, która uhonorowała go w 2003 r. nagrodą za najlepszą reżyserię za "Pianistę". Ciekawy przypadek amnezji" – czytamy dalszy fragment oświadczenia Emmanuelle Seigner.
Aktorka dodała, że kocha swojego męża, z którym jest od 29 lat. Stwierdziła także, że Roman Polański traktowany jest obecnie jak "jakiś parias". - Niewidzialni dla świata członkowie Akademii zakładają najwyraźniej, że byłabym zdolna wspiąć się na jego plecach, aby "dotrzeć na szczyty sławy". Cóż za nieznośna hipokryzja - napisała pod koniec listu Emmanuelle Seigner.