Pani Krystyna nie ukrywa, że śmierć męża rozłożyła ją na łopatki.
- Jak ja sobie mogę radzić? Musiałam pozałatwiać te wszystkie pogrzebowe formalności. Od proboszcza, przez cmentarz. Ja nie wiem, co ja teraz zrobię. Najchętniej tobym się położyła obok męża i żeby nas razem pochowali. Ja się wykończę. Długo to nie potrwa - mówi ze smutkiem w głosie.
Nigdzie nie może znaleźć sobie miejsca w dużym domu.
- Mamy piękny ogród, ale co mi z tego?! Zostałam z pięcioma kotami i pięcioma psami, ale przynajmniej mam co robić, bo muszę dać im jeść - pociesza się.
Choć na śmierć swojego męża była przygotowana, pani Krystyna bardzo cierpi. Pan Witold spędził w szpitalu ponad trzy tygodnie. Jak się okazuje, w tym czasie serce aktora dwa razy przestało pracować, a potem przyszedł udar.
- Po prostu dostał zapalenia płuc. Pojechał do szpitala, leżał na OIOM-ie przez trzy tygodnie i trzy dni. Pojechał z zapaleniem płuc, a w szpitalu miał dwa razy zatrzymanie akcji serca. Jeszcze był świadom i wtedy nagle dostał udaru... To była kropka nad i - zdradza nam żona aktora. - Przez tydzień nie miał świadomości. Nie było z nim już kontaktu. Lekarze rozmawiali ze mną, wiedziałam, co się stanie... - urywa pani Krystyna.
Aktor zmarł w sobotę 22 kwietnia o godzinie 9 rano.
- Taki miałam poranek, że dostałam telefon ze szpitala. Nie było mnie przy nim. Ale z mężem już nie było kontaktu - wyjaśnia wdowa po wspaniałym aktorze.
Pusty dom i brak żartów męża doprowadza ją do łez.
- Spędziliśmy ze sobą prawie 54 lata. To jest szmat czasu. Bez żadnych afer, bez kryzysów! Bez rozstania ani na chwilę! - wyznaje pani Krystyna.
I choć teraz wszystko zostało na jej głowie, zdradza nam, że jest do tego przyzwyczajona.
- Ja byłam samodzielną kobietą przez całe życie. No, ktoś to musiał ciągnąć wszystko - od spraw organizacyjnych do życiowych. Wszystko było na mojej głowie, bo miałam artystę w domu. Zawsze dawałam sobie radę, a teraz się rozsypałam... Ale będzie dobrze, nie ma innej opcji, choć już niestety nie ma mi kto mówić: "będzie dobrze". Nie wiem... Nie wiem, czy mnie szlag nie trafi. Każde serce ma jakąś wytrzymałość. Choć mąż powtarzał, że ma serce jak dzwon, prawda? - żartuje pani Krystyna.
Pogrzeb Witolda Pyrkosza zgodnie z jego wolą odbędzie się w Górze Kalwarii. Aktor mieszkał niedaleko z żoną od ponad 20 lat. Msza żałobna w miejscowym kościele rozpocznie się w piątek o godz. 13.
Zobacz także: Witold Pyrkosz nie oglądał siebie w "M jak miłość"