"SE": - Izo, dlaczego zgodziłaś się na udział w programie "Żony Hollywood"? Czy w grę wchodziły kwestie finansowe, a może chciałabyś po prostu stać się sławna?
- Wydawało mi się, że to będzie bardzo przyjemna przygoda, bo oferta uczestnictwa przyszła właśnie z Polski - z kraju, w którym się urodziłam i który kocham.
- Przez dwa lata mieszkałaś w domu Hugh Hefnera. Jak tam się żyje naprawdę?
- Hef jest legendą. Życie w Playboy Mansion było jak w bajce na początku. Miałam swojego szofera, kucharza, służące i tak dalej. Żadnych obowiązków. To życie było dla mnie bardzo przyjemne po 7 latach studiów. Dostawałam kilka tysięcy dolarów na miesiąc na zakupy, ale przeznaczałam te pieniądze także na pomoc innym, nie tylko na luksusowe rzeczy.
- Jak wyglądały imprezy w domu Playboya?
- Były szalone, zbyt wiele ich było, żeby w kilku zdaniach móc je opisać! W zasadzie było pięć głównych imprez na rok - Nowy Rok, walentynki lub Mardi Gras (w ostatni dzień karnawału), na urodziny Hefa w kwietniu, Sen Nocy Letniej i Halloween. Zawsze były piękne kostiumy, dużo gwiazd, najlepsze jedzenie przyrządzone przez naszego prywatnego chefa i do picia wszystko, co się chce.
- Jakie są dziewczyny, które mieszkały w domu Hugh?
- Przede wszystkim muszą być blondynkami. Większość z nich nie miała zbyt wysokiego wykształcenia, ale były wesołe, lubiły imprezować. Często szukały przygód, tak jak ja. Niektóre chciały za niego wyjść za mąż, a niektóre były tam tylko dla zabawy. Jedna była straszna - Holly Madison, główna jego dziewczyna, przez parę lat zatruwała wszystkim innym życie. Mieszkanie z niektórymi dziewczynami nie było łatwe, dlatego odeszłam.
- Gdybyś mogła, wróciłabyś do domu Playboya? I zamieszkała tam ponownie?
- Nie, nie wróciłabym tam. Nie żałuję mojej przygody w Playboy Mansion, ale dwa lata to już było za dużo.
Zobacz: Lindsay Lohan WRACA do show-biznesu! Zobaczcie NAJLEPSZE ZDJĘCIA!