Wiele gwiazd i celebrytów zdecydowało się na gesty solidarności z pracownikami służby zdrowia walczącymi z koronawirusem. Piękny gest wykonała między innymi Ewa Minge, która szyje maseczki. Jej szwalnie zostały zamknięte z oczywistych powodów, więc projektantka postanowiła wykorzystać maszyny do szczytnych celów: Wybitna projektantka Ewa Minge sama szyje maseczki na koronawirusa. WIDEO. Super Raport
Maseczki zaczęła szyć także Zosia Ślotała, która prowadzi biznes odzieżowy. Stwierdziła jednak, że będzie je sprzedawać za 49 i 59 złotych (odpowiednio rozmiary dziecięce i dorosłe). Postanowiła jednak, że za każdą kupioną maseczkę jej firma przekaże drugą - za darmo - do szpitala. Umotywowała to faktem, że jej firma musi na siebie zarabiać, zatrudnia przecież inne osoby.
- Jak wszystkie małe i średnie firmy, zostaliśmy dotknięci skutkami Covid-19. Zależy mi nie tylko na tym, aby przetrwać ten czas jako firma, ale również, aby ochronić cały zespół Petite Maison, który od trzech lat dla Was tworzy. Nie pozostajemy jednak obojętni wobec obecnej sytuacji, dlatego wspólnie postanowiliśmy, że za każdą zakupioną maseczkę przez Was, Petite Maison przekaże kolejną do szpitala, który będzie potrzebował naszego wsparcia - oznajmiła na Instagramie.
Internauci zaczęli ją krytykować, pisząc, że pozostałe gwiazdy jakoś mogły przekazać maseczki za darmo. Nie robiły przy tym szumu i nie reklamowały własnych biznesów czy marek. Inną sprawą jest to, że koszt uszycia takiej maseczki jest znikomy (w granicach kilku złotych), dlaczego więc za te od Ślotały trzeba płacić aż 50 złotych? Pozostają również do rozważenia względy higieniczne i sanitarne: takie maseczki robione "chałupniczo" nie mają przecież odpowiednich atestów.
Pudelek poprosił Ślotałę o komentarz w tej sprawie. Zosia zdecydowanie skrytykowała swoich "hejterów", którzy, według niej, mają "bezpieczne posadki" oraz "czas i komfort" na to, by poddawać w wątpliwość jej przedsiębiorczość. Ona, w przeciwieństwie do innych, "nie czeka na przelew" i bierze sprawy w swoje ręce.
- Czytałam te komentarze i śmieszy mnie, że kanapowi hejterzy, którzy pewnie siedzą na bezpiecznych posadkach, mają na to czas i komfort. Ja muszę walczyć nie tylko o przetrwanie mojej firmy, która jest w takiej samej sytuacji jak cała branża, ale przede wszystkim o miejsca pracy moich pracowników. Dlatego, zamiast narzekać publicznie jak niektórzy i czekać na "przelew" od państwa, wymyśliłam coś, co nie tylko być może pozwoli nam przetrwać, ale też dołożyć cegiełkę do globalnej walki z pandemią, bo za każdą kupioną maskę, drugą produkujemy i wysyłamy szpitalom za darmo. Takie było założenie, ale odzew jest tak wielki, że pozwolił nam sfinansować produkcję 5000 masek dzięki przekazanej nam przez firmę Misimi praktycznie niedostępnej fizelinie i już w przyszłym tygodniu przekazać je szpitalom!!! Myślę, że jesteśmy pięknym przykładem, jak marki z naszej branży łączą siły, by przetrwać trudny czas i jeszcze mieć udział w globalnej wojnie z wirusem! - napisała do redakcji Ślotała.
Przekonała Was jej odpowiedź?