- Książka opisuje i wyjaśnia kulisy głośnej sprawy z lat 70-tych zabójstwa kobiety Anny W., manipulacji zabójstwem czy też manipulacji śledztwem… Po 9 godzinach od granic jej zgonu, wg śledczych SB MSW miałby być dokonany na jej mieszkanie napad w wyniku którego miała ponieść śmierć. „Nikt” z dziennikarzy opisujących sprawę, z adwokatów, sędziów „nie zauważył”, że na denata nie można dokonać napadu z powodu uprzedniej śmierci tegoż denata. Po co dokonano tej manipulacji? Po to aby nagłówki gazet trąbiły o aktorach uwikłanych w napady rabunkowe i morderstwo, aby trąbiły o aferze kryminalno-obyczajowej świata artystycznego, i po to aby oficerowie śledczy SB MSW otrzymali specjalne awansy, premie i zaszczyty. Książka jest o miłości — i do czego miłość, zazdrość może doprowadzić(!), o zdradzie, o energii kochania, a także o młodzieńczej naiwności i próbach samobójczych — co w efekcie wykorzystali sprytni funkcjonariusze SB MSW do własnych celów, orderów, sławy… fałszując śledztwo i manipulując opinią publiczną doprowadzając do skazania za zabójstwo ludzi którzy z tymże zabójstwem nie mieli żadnego związku. A więc książka jest o łańcuchu zwariowanej miłości, zazdrości, wzajemnych powiązaniach, o zbrodni, o intrygach gdzie przyjaciel znany polski aktor Mieczysław G. w stanie patologicznej zazdrości podrzuca do łazienki swojego przyjaciela Jerzego N. również aktora zegarek który ukradł swojej przyjaciółce i wskazuje policji jako dowód w sprawie włamania do ich wspólnej przyjaciółki aktorki aby… uwaga, utrącić — jak sobie zaplanował w swej irracjonalnej imaginacji — swojego rywala, 19-letniego młodzieńca, który wcale jego rywalem nie był… W efekcie następują aresztowania, pewien korespondent z NY umiera na zawał serca, sam MG wikła siebie i wiele osób w aferę kryminalną. 19-letni chłopak zakochany w swojej dziewczynie Marcie postanawia popełnić samobójstwo, jednak mimo wielu prób samobójstwa nie popełnia, tymczasem śledczy SB wykorzystują psychiczna nieobecność młodego człowieka do układanki, która rozsypuje się dopiero po 10 latach kiedy tenże młody człowiek otrzeźwiał, zaczął szukać dowodów na swoją niewinność i znalazł protokół śmierci zamordowanej Anny W. z którego wynikało, iż denatka poniosła śmierć na 9 godzin przed napadem w którym rzekomo miał uczestniczyć. Udowodnił sfałszowanie śledztwa… - czytamy we wstępie książki "Zdrada, Idiota i Mafa".
Zabójstwo Anny Wujek
Autor książki podpisuje się pseudonimem i nie używa nazwisk. Nie trudno jednak się domyśleć, że chodzi o zabójstwo Anny Wujek. Wbrew wielu doniesieniom medialnym nie była ona gosposią Miry Grelichowskiej-Wajdy (+78 l.), aktorki, wdowy po przedwojennym słynnym aktorze Kazimierzu Wajdzie (+49 l.), znanym z duetu Szczepcio i Tońko. W mediach pojawiają się dwie daty morderstwa - wrzesień 1971 lub 27 styczeń 1972 roku. Milicja zatrzymuje trzech podejrzanych. Proces Jerzego Nasierowskiego, Andrzeja Rukuszewicza i Romana Banasia kończy się skazaniem. Znany aktor i jego znajomy (błędnie nazywany jego domniemanych kochankiem, gdyż Andrzej nie jest gejem) otrzymują karę 25 lat pozbawienia wolności. Wyrok dla Jerzego Nasierowskiego z 13 lutego 1973 roku spełnił ówczesne zapotrzebowanie wysokich czynników partyjno-rządowych jako straszak na wówczas dość rozzuchwalone środowisko artystyczne.
Na nic się zdało, że prasa doniosła o ujęciu Pawła Imbiorskiego oraz jego trzech młodocianych wspólników, którzy przyznali się do zabójstwa Anny Wujek. Prawdopodobnie Imbiorski popełnił samobójstwo w celi. Na cmentarzu w Gostyninie można odnaleźć grób mężczyzny o podobnie brzmiącym nazwisku, który zmarł w 1972 roku w wieku 23 lat.
Związek Jerzego Nasierowskiego z Mieczysławem Gajdą
Aktor znany z "Zamachu" nie ukrywał się ze swoim homoseksualizmem. W czasie przesłuchania, które prowadził naczelnik wydziału kryminalnego KDMO Warszawa Wola, płk MO Jan Płócienniczak (+70 l.), późniejszy prowadzący programu "Magazyn kryminalny 997", mówił o udziale w zbrodni Andrzeja Rukuszewicza. Spore znaczenie miały także zeznania Mieczysława Gajdy (+85 l.), który z Nasierowskim był w związku przez 14 lat do 1973 roku. Porzucił dla niego ciężarną żonę, aktorkę Alicję Pawlicką (89 l.), późniejszą żoną legendarnego spikera TVP Jana Suzina (+82 l.). Gajda, który zasłynął rolami dubbingowymi (m.in. Ważniak w "Smerfach") przyznał się, że okradał razem z Nasierowskim znajomych. W czasie rozprawy wyszło także na jaw, że aktor pomagał Nasierowskiemu w kradzieży pieniędzy z kasy Teatru Polskiego. Został za to skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu i grzywnę w wysokości trzydziestu tysięcy złotych. Sąd uznał, że Gajda był ofiarę toksycznego partnera. - Dziś wiem, że kupowałem sobie jego miłość - miał mówić podczas procesu. Mieczysław Gajda został pochowany na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie. Jerzy Nasierowski nie odsiedział pełnej kary. Dzięki osobistemu wstawiennictwu pisarza Romana Bratnego (+96 l.) wyszedł na wolność w 1982 roku.
Tajemnicze morderstwo polskiego aktora. Groby znanych homoseksualistów. Niezapomniani
Znajomość z aktorem i zdrada dziewczyny
- Kuba nie wyglądał na geja i nie wiedziałem, że po prostu Kubie się spodobałem i chce mnie pozyskać poprzez wspólne interesy handlowe. Gdyby nie intrygi Mieczysława zapewne w ogóle bym nie wiedział, że może ich łączyć coś więcej niż przyjaźń. Natomiast ewidentnie przeszkadzała Kubie Marta, przeszkadzał mu fakt, że ją kocham i czynił wszystko abym z nią zerwał, aby nas rozłączyć. Najlepiej jakbym był sam. W końcu któregoś wieczoru przespali się. Uwiódł ją i pieprzyli się razem — oczywiście żeby mi zrobić na złość i pokazać jakie są dziewczyny. Przebywałem wówczas 12 dni w areszcie — na skutek donosu Miecia, przyjaciela Kuby, który oszalały z zazdrości o Kubę wskazał mnie policji jako sprawcę włamania do kuzynki Kuby, która akurat wróciła z Włoch skąd przywiozła trochę biżuterii i została okradziona. W następstwie donosu Miecia i wskazania mnie jako domniemanego sprawcę włamania, aresztowano mnie. Kiedy z kolei Marta zadzwoniła do Kuby pytając o mój los, ten powiedział, że rozmowa nie na telefon i żeby przyszła do niego, do mieszkania. No i Marta przyszła. Pili alkohol, później kąpali się razem w wannie… Opowiadał mi szczegóły ich wieczoru jak to ona sama prawie go zgwałciła, a on, co miał robić? Wsadziła sobie do ust jego penisa, wcale przecież tego nie chciał… — Pieprzyliście się razem? — zapytałem. — To ona… ja wcale tego nie chciałem. Opowiadał jak to ona prawie na siłę do łóżka go wciągnęła, zachwycała się jego penisem i w ogóle… Prosiła aby utrzymać to przede mną w tajemnicy ale on jest przecież moim przyjacielem więc nie mógłby tego przemilczeć… — Widzisz jakie są dziewczyny? — zakończył - czytamy we fragmencie książki "Zdrada, Idiota i Mafa".
Andrzej Rukuszewicz z więzienia wyszedł po 9 latach odsiadki, tuż przed stanem wojennym. Wyjechał potem do Niemiec. Dziś mieszka w Warszawie, gdzie prowadzi mały biznes. Niebawem ma udzielić nam wywiadu.