Zrobił z radiowozu taksówkę (ZDJĘCIA!)

2009-11-17 8:03

Olivier Janiak (35 l.) miał ostatnio niezłego pecha. Został zatrzymany przez straż miejską, a następnie przekazany w ręce policji. Podejrzewano, że prowadził auto na podwójnym gazie. Zarzuty okazały się bezpodstawne. W zamian za to policjanci osobiście odwieźli dziennikarza do pracy.

- Jechałem na nagranie do TVN, by opowiedzieć o akcji charytatywnej. Nagle drogę zajechał mi wóz straży miejskiej. Panowie powiedzieli, że mają informacje, że mogę być pod wpływem alkoholu - mówi "Super Expressowi" Janiak. - Kierowca został zatrzymany, ponieważ trzykrotnie przejechał skrzyżowanie na czerwonym świetle. Do tego doszło nierówne prowadzenie, ciągłe zmienianie pasów ruchu - mówi Monika Niżniak, rzecznik prasowy straży miejskiej w Warszawie. - W ocenie strażników wyglądało to tak, że kierowca albo jest pod wpływem alkoholu, albo rozmawia przez telefon. W takiej sytuacji, gdy padał deszcz, gdy była mokra nawierzchnia, gdy zachodziło realne zagrożenie, musieli kierowcę zatrzymać i wezwać policjantów z wydziału ruchu drogowego. A ponieważ policjanci nie mieli alkotestu, zabrali kierowcę na badanie na komendę - tłumaczy rzeczniczka działania swoich kolegów po fachu.

Janiak zamknął swój samochód i pojechał z funkcjonariuszami. - Było zero alkoholu, bo ja nie piję - mówi Janiak.

- Policjanci zabrali kierowcę na komendę przy ul. Wilczej. Badanie wykazało, że kierowca jest trzeźwy - opowiada Anna Kędzierzawska z zespołu Prasowego Komendy Stołecznej Policji. - W takim wypadku kierowca musi być odwieziony w miejsce, z którego go zabrano do komendy - dodaje.

Tak się jednak nie stało, bo Janiak namówił policjantów na podwiezienie go do TVN, dokąd spieszył się na program na żywo. - Policjanci okazali się w porządku, nie tak jak straż, która chyba ma jakieś kompleksy. Zgodzili się mnie zawieźć, potem poczekali chwilę i odwieźli na miejsce, w którym stał mój samochód - mówi Olivier.

Jednak funkcjonariusze stojący przy ul. Hożej, gdzie nagrywany jest "Dzień Dobry TVN", nie mieli wesołych min. Ciągle dopytywali pracowników stacji, jak długo Janiak będzie pracował. Nie chcieli czekać w nieskończoność.

Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i w końcu policjanci podwieźli Oliviera na plac Trzech Krzyży, gdzie czekał na niego porzucony samochód. Ich szefowie mają teraz jednak problem. - Musimy wyjaśnić, dlaczego policjanci zatrzymali się przy ul. Hożej - kończy Kędzierzawska.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki