Przyzwyczaja się do nowego życia. Jednak z jednym nie może się pogodzić - z tym, że zrobiono z niego alkoholika. Dziś "Super Expressowi" opowiada, jak się teraz czuje, co go boli, a co go cieszy...
"Super Express": - Wiele ostatnio wokół pana się działo. Przez cztery tygodnie pana nazwisko nie schodziło z czołówek gazet.
Tomasz Stockinger: - Prasa zrobiła ze mnie ostatniego alkoholika. Napisano o mnie tyle rzeczy, z których większość nie była prawdziwa.
- Pozbierał się już pan po tych niemiłych wydarzeniach?
- Jest mi ciężko. To, co się wydarzyło... nie powinno się wydarzyć. To zupełnie nie pasuje do mojego życiorysu. Cóż, wiem, że zapłacę za to wykroczenie.
- Ludzie mówią, że czas leczy rany, rzeczy przemijają. Nowe przychodzi, o starym się zapomina...
- Czy ja wiem... Może ludzie zapomną, ale ja nigdy nie zapomnę.
- Czy to prawda, że w pracy ześlą pana na dalszy plan. Mówi się, że w "Klanie" ma być mniej doktora Lubicza.
- Nikt mi o tym nie mówi, że będzie mnie mniej w serialu.
- Stracił pan prawo jazdy, porusza się komunikacją miejską. Ciężko było porzucić auto?
- Przyzwyczaiłem się do samochodu, ale to dla mnie nie problem jeździć komunikacją publiczną. Mam kartę miejską, to całkiem niezły pomysł. Poruszanie się samochodem po mieście wcale do przyjemnych nie należy. Poza tym są taksówki. Mogę też skorzystać z transportu, który zaoferuje mi producent.