W rozmowie z "Galą" popularny doktor Lubicz przyznaje, że ma świadomość skali popełnionego przewinienia. Aktor nawet nie stara się zanadto tłumaczyć, próbuje bardziej wzbudzić litość mówiąc o utracie szacunku do samego siebie i konieczności ogromnych zmian wewnętrznych.
Po październikowych wydarzeniach Stockinger oczywiście stracił prawo jazdy. Obecnie porsza się autobusami i tramwajami. Podobno bardzo mu się to podoba i jest całkiem przyjemne. W dodatku ludzie okazują mu wsparcie:
- Teraz w sytuacji takiego dużego nieszczęścia, które na siebie ściągnąłem, to oni "walą" do mnie tak prosto z mostu, chcą pocieszyć, utwierdzić w sympatii do "Klanu" i mojej postaci. Nie zdawałem sobie sprawy, jak oni są przywiązani do tego serialu.
Jakie znowu nieszczęście Stockinger na siebie ściągnął? Ileż hipokryzji w tym zdaniu. Pan aktor zwyczajnie na bani wsiadł do auta i zachował się jak przestępca. Nieszczęścia w tym nie ma, jest zwyczajny bandytyzm.
Wniosek ogólny jest dość przykry. Ludzie oglądający "Klan" wybaczyliby Stockingerowi każde przewinienie, bo w końcu jest tym dobrym doktorem Lubiczem z serialu.