Przez lata śmialiśmy się z jej charakterystycznych ról i podziwialiśmy energię, którą wnosiła na ekran. Zofia Merle była kobietą pełną humoru, ale i skromności.
Chcę dawać ludziom radość. Od wielkich rzeczy są autorytety, a Merle jest od rozśmieszania. W głębi duszy jestem po prostu gospodynią domową, która sobie dorabia jako aktorka
– mówiła. I rzeczywiście, w tej prostocie i autentyczności kryła się jej siła. Ale choć na ekranie zawsze tryskała humorem, jej życie prywatne nie było wolne od dramatów i tajemnic, które ujawniono dopiero po latach.
Królowa drugiego planu – dlaczego nie grała głównych ról?
Gdybyśmy mieli wymienić polskie aktorki, które potrafiły jednym zdaniem czy gestem rozbawić widzów do łez, Zofia Merle na pewno znalazłaby się w czołówce. Często obsadzano ją w rolach głośnych, energicznych i nieco ekscentrycznych kobiet, które doskonale wpisywały się w klimat polskich komedii. Wystąpiła w kultowych filmach i serialach, m.in. „Alternatywy 4”, „Zmiennicy”, „Miś” czy „Klan”, gdzie przez lata wcielała się w postać pani Steni.
Merle doskonale wiedziała, jaką rolę pełni w polskim kinie. W przeciwieństwie do aktorek dążących do wielkich, dramatycznych kreacji, ona czuła się świetnie w rolach komediowych. Na ekranie pojawiała się na krótko, ale zawsze zapadała w pamięć. Dlaczego nigdy nie została główną gwiazdą? Może dlatego, że sama nigdy tego nie chciała.
Nigdy nie ślubowałam aktorstwu wierności. A jak w jakimś serialu czy filmie potrzebna jest pyskata bufetowa albo po prostu gruba baba, to wiedzą, gdzie mnie znaleźć
– żartowała.

Życiowe tajemnice Zofii Merle
Gdy w 1984 roku Zofia Merle wyszła za mąż za aktora Jana Mayzela, wydawało się, że to jej pierwsze i jedyne małżeństwo. Zresztą ona sama tak twierdziła przez dekady! „Oficjalnie byłam panienką do 45. roku życia” – mawiała. Dopiero po latach wyszło na jaw, że aktorka miała już wcześniej męża i córkę. Z nieoficjalnych doniesień wiadomo, że zawarcie związku formalnego było wynikiem nieplanowanej ciąży... Merle nigdy nie zdradziła, dlaczego zdecydowała się ukryć ten epizod ze swojego życia. Relacje Zofii Merle z córką pozostawały trudne, a jak pisał Rafał Dajbor w książce „Mój mąż jest z zawodu dyrektorem, czyli Jak u Barei 2”, nikt, kto je znał, nie chciał o tym mówić, nawet anonimowo.
Wielkie tragedie i samotność na końcu życia
Choć przez lata aktorka emanowała energią i radością, los nie oszczędził jej bólu. W 2013 roku jej, jak się wtedy wydawało jedyny syn, Marcin, w wieku 42 lat przegrał walkę z rakiem trzustki. To był cios, po którym nigdy już nie odzyskała dawnej radości.
Chcę, żeby pan wiedział, że od kiedy umarł mój syn, takie słowa jak teatr, film, telewizja, radio, dubbing, estrada i kabaret stały się dla mnie tylko pustymi dźwiękami oznaczającymi sprawy, z którymi nie chce mieć już nigdy więcej nic wspólnego
- mówiła w rozmowie z Rafałem Dajborem. Kilka lat później zmarł jej ukochany mąż, Jan Mayzel. Straciła najbliższych, co sprawiło, że jej ostatnie lata były pełne samotności, tęsknoty i bólu.
Zofia Merle odeszła w 2023 roku, po długiej chorobie. Co ciekawe, to właśnie córka, z którą miała tak skomplikowane relacje, miała zająć się organizacją jej pogrzebu. Była to symboliczna klamra zamykająca historię kobiety, która na ekranie potrafiła rozbawić miliony, ale w życiu prywatnym zmagała się z własnymi tajemnicami i dramatami.