Sezon komunijny za pasem i choć inflacja nadal dopieka, a ceny rosną, to rodzice komunijnych dzieci w większości zdają się tego nie odczuwać. Przygotowują niemal bajkowe stroje i wystawne przyjęcia w lokalach, jakby przepych i bogactwo były tym, co tego dnia jest najważniejsze. Dzieci, jak zawsze, marzą o prezentach - z roku na rok coraz droższych. Jeszcze niedawno laptop już był super prezentem, dziś dzieciaki proszą o quady. Miejsca na wymiar duchowy zostaje coraz mniej. Tę sytuację ostro skomentował Zygmunt Chajzer w niedawnej rozmowie z "Faktem".
Zygmunt Chajzer wspomina swoją komunię. Był smaczny obiad i wymarzony prezent
Pierwsza komunia Zygmunta Chajzera nie była obłożona całym tym balastem bogactwa. Prezenter wspomina, że w tamtych czasach nikt nie organizował przyjęć komunijnych w lokalach. Na tę okazję zapraszało się tylko najbliższa rodzinę, był oczywiście wspólny obiad - uroczysty, ale nie specjalne wystawny. Wszyscy mieli niewiele, ale nie stanowiło to problemu. Prezenty, oczywiście tez były. Gwiazdor na pierwszą komunię dostał wymarzoną piłkę. Lubił sport i przepadał za futbolem, więc był to wymarzony dla niego prezent.
Chajzer przypomina: "Jak się mają czuć rodzice i dzieciaki, których na to nie stać"
Zygmunt Chajzer zwrócił uwagę na bardzo ważną sprawę, która wiąże się z tym całym komunijnym szaleństwem. Otóż nie każdego stać na taki przepych - stroje, przyjęcia, potrawy, które kojarzą się bardziej z weselem niż duchową ceremonią. W tym wszystkim często zapomniana się o dzieciach, zwłaszcza tych, które nie mają zamożnych rodziców. One porównują się z innymi i czują się gorsze. W takich sytuacjach różnice społeczne bardzo się zaostrzają. "Jak się mają czuć rodzice i dzieciaki, których na to nie stać. Czasami to wygląda jak huczne wesele na kilkaset osób. W tej chwili dzieci, których rodziców nie stać na takie wystawne imprezy i drogie prezenty czują się pokrzywdzone, zdołowane, czują się gorsze i to jest straszne, okropne" - przypomniał.