Było słoneczne sobotnie popołudnie, gdy pod Urząd Stanu Cywilnego na warszawskim Starym Mieście ciemnym citroenem C5 podjechali państwo młodzi, Julia i Filip. Goście już czekali. Nie było ich bardzo wielu, może 30. Bo młodzi zdecydowali, że ślub odbędzie się w gronie rodziny i kilku przyjaciół.
Ona - Julia (26 l.) - była w pięknej zwiewnej sukience w kolorze ecru, on - Filip - założył ciemny, klasyczny garnitur. Młodym towarzyszył elegancko ubrany synek Maks (6 l.). Chłopiec był bardzo podekscytowany. W końcu po 8 latach związku jego rodzice postanowili powiedzieć sobie tak, przyrzec miłość, szacunek i wierność...
A Julia i Filip długo z tym zwlekali, bo papierek nie był dla nich najważniejszy.
- Ślub może poczekać - mówił Filip w wywiadzie tuż po tym, gdy został ojcem. - To nonsens robić to w pośpiechu. Pobierzemy się, jak przyjdzie odpowiedni moment - będzie czas, pieniądze... Rodzice też na nas nie naciskają w tej sprawie. Ufają nam, wiedzą, że jesteśmy odpowiedzialni - tłumaczył Filip.
I w sobotę przyszedł na to czas. Tato Filipa, znany dziennikarz Zygmunt Chajzer, oraz jego żona Dorota (49 l.) byli wczoraj bardzo szczęśliwi. Pan Zygmunt już dawno tak się nie uśmiechał. Starał się, by wszystko przebiegało zgodnie z planem. Witał gości, z każdym pożartował.
A po ślubie... Wszyscy pojechali do miłej restauracyjki na Ursynowie świętować zaślubiny.
A my... parze młodej życzymy wszystkiego najlepszego!