Awaryjne lądowanie Boeinga 767 na lotnisku Okęcie: Kapitan Tadeusz Wrona ocalił 231 osób
Tragedia była o włos... W boeingu 767 lecącym z Nowego Jorku do Warszawy nie wysunęło się podwozie. Pilot musiał posadzić samolot "na brzuchu". W jego rękach było życie 231 osób. Na szczęście za sterami maszyny siedział doświadczony kapitan Tadeusz Wrona (54 l.). Wylądował bez kół. Tak gładko, że nikomu nic się nie stało. Boeing miał pojawić się na Okęciu o 13.35. Okazało się jednak, że ma poważne problemy z podwoziem. Nie można było wysunąć kół.
OPISY ZDJĘĆ ZNAJDUJĄ SIĘ PO PRAWEJ STRONIE ------>
Awaryjne lądowanie Boeinga 767
Kiedy samolot zbliżał się do Warszawy, było już wiadomo - będzie awaryjne lądowanie. Zanim jednak do tego doszło, boeing krążył ponad godzinę nad stolicą. Żeby bezpiecznie osiąść na ziemi, musiał wypalić albo zrzucić rezerwy paliwa. Samolotowi towarzyszyły dwa myśliwce F-16 z bazy w Łasku. Okęcie zostało zamknięte dla innych maszyn. W gotowości czekało już 26 jednostek straży pożarnej oraz karetki. Na płycie lotniska strażacy rozlali specjalną pianę gaśniczą. To mieszanka wody oraz środka pianotwórczego, która miała zmniejszyć tarcie i ewentualnie ugasić wybuch substancji łatwopalnych.
foto: archiwum se.pl
Awaryjne lądowanie Boeinga 767
Potem wszyscy wstrzymali oddech. Samolot zaczął podchodzić do lądowania. Zaczął się zniżać z zadartym do góry dziobem. Najpierw dotknął pasa ogonem. Później zaczął szorować po asfalcie silnikami umieszczonymi pod skrzydłami. Posypały się iskry. Silniki zapłonęły... - Myślałem, że uderzymy o ziemię, ale nic takiego się nie stało! - opowiada zaszokowany Krzysztof Różycki (17 l.), kolejny z pasażerów. Na szczęście ogień szybko zgasł. Pomogła piana na pasie... Samolot zatrzymał się. Można było ewakuować pasażerów za pomocą nadmuchiwanych rękawów. Przez cały czas strażacy polewali samolot płynem gaśniczym... Przyczyny awarii wyjaśnia specjalna komisja. - Na razie wiadomo, że doszło do awarii systemu hydraulicznego odpowiedzialnego za działanie podwozia, a następnie z nieznanych jeszcze przyczyn nie zadziałał system elektryczny - tłumaczy Leszek Chorzewski, rzecznik LOT-u.
foto: Piotr Kowalski
Awaryjne lądowanie Boeinga 767
Na szczęście ogień szybko zgasł. Pomogła piana na pasie... Samolot zatrzymał się. Można było ewakuować pasażerów za pomocą nadmuchiwanych rękawów. Ludzie uciekali jak najdalej... Strażacy, którzy od razu pojawili się na miejscu, polewali boeinga pianą.- To było pierwsze takie lądowanie LOT-u bez podwozia - mówi Marcin Piróg (52 l.), prezes PLL LOT.
foto: Piotr Kowalski
Awaryjne lądowanie Boeinga 767
Nikt z pasażerów samolotu ani członków załogi nie ucierpiał. - Nie mam żadnych wątpliwości. To było perfekcyjne, mistrzowskie lądowanie - komentuje pilot Robert Koralewski, znajomy kapitana Wrony. Klasę pilota docenił też prezydent Bronisław Komorowski (59 l.). - Akcja przeprowadzona była bezbłędnie - stwierdził wczoraj. Pasażerowie boeinga trafili pod opiekę psychologa i lekarza. Do późnych godzin wieczornych byli wczoraj przesłuchiwani przez policję. Lotnisko będzie zamknięte do dzisiaj, przynajmniej do godziny 8 rano.
foto: Piotr Kowalski
Małgorzata z Warszawy:
- Już w Stanach czułam, że coś jest nie tak, samolot dziwnie trzeszczał, lot był opóźniony. 4 godziny po starcie usłyszeliśmy głos kapitana. Mówił, że jest awaria, ale nie było paniki. Ale gdy stewardesy pokazywały wyjścia awaryjne, zaczęło robić się nerwowo. Wylądowaliśmy tak płynnie i delikatnie, że dopiero gdy zobaczyłam za oknem iskry, poderwałam się z fotela. Wtedy każdy biegł w kierunku wyjścia. Byłam cała w pianie!
foto: Mariusz Grzelak
Wiesław Rutkiewicz (60 l.):
- Bardzo się denerwowałem. W pewnym momencie włożyłem sobie paszport do kieszeni na piersi, żeby w razie czego znaleziono przy mnie dokumenty... - mówi Wiesław Rutkiewicz, na którego na lotnisku czekała zapłakana, ale szczęśliwa siostra Elżbieta Zalewska.
foto: Mariusz Grzelak
Tatiana i synowie Konrad i Paweł:
- Cieszymy się strasznie! Lecieliśmy całą rodziną, mąż został jeszcze po bagaż. Chłopcy byli dzielni.
foto: Mariusz Grzelak
Krzysztof Różycki (17 l.)
- Trochę się bałem, ale się udało! Myślałem, że uderzymy o ziemię. Kapitan powiedział dość wystraszonym głosem, że mamy awarię. Ludzie zaczęli grzebać w bagażach, ja wystraszyłem się dopiero, gdy zobaczyłem za oknem iskry.
foto: Mariusz Grzelak
Kapitan Tadeusz Wrona
Kapitan Tadeusz Wrona (54 l.) to niezwykły pilot! I to nie tylko dlatego, że uratował ponad dwieście osób od śmierci w płomieniach. Także dlatego, że lotnictwo to całe jego życie i jego największa miłość. - Mimo że długie godziny spędza za sterami samolotów LOT-u, to jeszcze znajduje czas na swoją pasję, latanie szybowcami - mówi Robert Koralewski, szef wyszkolenia w Aeroklubie Leszczyńskim. To właśnie w tym klubie Wrona lata na szybowcach od kilku lat. Trafił do Leszna, ponieważ tutejszy aeroklub ma wyjątkową renomę wśród doświadczonych pilotów. - Są tutaj bezpieczne tereny i znakomite wyszkolenie - mówi jeden z pasjonatów latania szybowcami. To właśnie w barwach tego klubu Wrona bierze udział w zawodach. Ostatnio brał udział w zawodach w sierpniu na Mistrzostwach Polski w klasie Klub. I choć nie plasuje się ostatnio w ścisłej czołówce, to ma renomę znakomitego pilota. Rozsądnego i dokładnego. A do tego ma wspaniały charakter, jest skromny, ale otwarty i miły. - Pochodzi z Żywca. Ma prawdziwy góralski charakter - mówi Koralewski. Tadeusz Wrona jest jednym z najlepszych pilotów Polskich Linii Lotniczych LOT i pracuje w nich już od dwudziestu lat.
foto: Agnieszka Pruchniakowska
Awaryjne lądowanie Boeinga 767
- Już w Stanach czułam, że coś jest nie tak - opowiada pani Małgorzata, jedna z pasażerek. - Samolot dziwnie trzeszczał, lot był opóźniony... O tym, że maszyna nie jest do końca sprawna, pasażerowie dowiedzieli się nad oceanem, 4 godziny po starcie. - Usłyszeliśmy głos kapitana. Mówił, że jest awaria, ale nie było paniki - mówi pani Małgorzata. - Dopiero gdy stewardesy pokazywały wyjścia awaryjne, zaczęło robić się nerwowo - opowiada.
foto: Piotr Kowalski
Zamknij reklamę za s.
X
Zamknij reklamę
...