Bohaterki powstania
Sukienki i brezentowe kurtki
Do powstania szły jak na bal, starannie układały włosy, zakładały najlepsze sukienki, a na to brezentowe kurtki przepasane szerokim pasem, bo powstanie miało potrwać dzień, góra trzy dni
Sanitariuszki, łączniczki, zwykłe kobiety, po prostu...
...Sanitariuszka „Małgorzatka”
To najpiękniejsza, jaką znam,
Na pierwszej linii do ostatka
Promienny uśmiech niesie nam...
Żołnierze muszą czasem jeść
Warto przypomnieć, że to nie głód zabił najwięcej mieszkańców Warszawy w czasie powstania, ale brak wody. 14 sierpnia Niemcy zakręcili kurki. Wtedy powstańcy i cywile zaczęli gorączkowo kopać nowe studnie i czyścić stare. Wody było mało, a czysta była rzadkością. Pochodziła np. z głębinowych studni artezyjskich przy ul. Hożej. Ze studni przy ul. Skorupki pociągnięto nawet naziemny wodociąg, do którego liczni mieszkańcy „pielgrzymowali” z wiadrami. Tragedia zaczęła się wtedy, kiedy zabrakło wody.
Chwila wytchnienia
Zwykły kubek czegoś ciepłego był na wagę złota w chwili odpoczynku pomiędzy akcjami
Sanitariuszki i łączniczki
Powstańcze kobiety były przede wszystkim sanitariuszkami, łączniczkami i szyfrantkami. Ale większość z nich w powstaniu była sanitariuszkami tylko z nazwy. Młode, z dobrych, opiekuńczych domów, przechodziły szybkie szkolenie, niekiedy już pośród huków i strzelaniny. Na instruktażowych rysunkach udzielanie pomocy było łatwe i higieniczne
Sanitariuszka udziela pomocy rannemu
Sanitariuszki, w dużej mierze 15–16-letnie dziewczynki, do powstania uciekały wprost spod wykrochmalonej, adamaszkowej pościeli i rodzinnego ciepła, spod matczynej troski. Nic dziwnego, że poglądowe ryciny odsłoniętych mięśni, odciętych fachowo powiek, robiły na nich nieprzyjemne wrażenie. „Ani trochę nie byłam przygotowana na to, co miałam zobaczyć” – opowiadała powstańcza sanitariuszka.
Pomocne w każdej sytuacji
W powstaniu unurzały swoje życie, dalekie od heroizmu, także zwykłe kobiety, te niepowstańcze. Gotowały, przesypywały piasek do worków, po prostu pomagały
„Zakurzona” - 16-letnia Krystyna Niżyńska
Gdy pocisk niemiecki uderzył w mur, za którym kryły się batalionowe sanitariuszki część z nich została przysypana gruzem. Krysia zdołała wygrzebać się ze sterty cegieł. Krzyknęła do koleżanek, żeby się nią nie zajmowały. „Ratujcie tamte, mnie nic nie jest. Ja jestem tylko zakurzona!”. Pseudonim „Zakurzona” był z nią do ostatnich chwil życia.
Krysia nie zginęła w walce. Była ofiarą rzezi Woli. Razem z kilkoma innymi dziewczynkami została zgarnięta przez Niemców i wkrótce postawiona pod ścianą przy kościele św. Wojciecha. Matka Krysi wraz z pozostałymi matkami nastolatek bezskutecznie szukały ich szczątków. Dowiedziały się tylko w toku poszukiwań, że „spłonęły do ostatniej kostki”. „Zakurzona” po prostu zniknęła. Po bohaterce powstania, dzielnej i szlachetnej dziewczynie została głównie ta powstańcza anegdota.
„Baśka Bomba” - Barbara Matys-Wysiadecka
„Baśka Bomba” należała w czasie powstania do Kobiecych Patroli Minerskich. Jej zadanie było niezwykle trudne: przenosiła materiały wybuchowe, którymi w miarę potrzeb wysadzała bramy, torowała przejścia przez mury. Dzięki niej i jej koleżankom (wspólnie przetransportowały materiały wybuchowe i sprzęt minerski z ul. Ordynackiej na ul. Sienkiewicza) zdobyto czołg, którym walczono z Niemcami. Ukończyła przed powstaniem kursy rozbrajania niewybuchów, uzbrajania min i produkcji amunicji z odzyskanego trotylu.
Legendarną akcją powstańczą, w której wzięła udział „Baśka Bomba” było założenie ładunków plastiku i zamontowanie detonatora w budynku przy ul. Próżnej 3, przylegającym do ściany gmachu Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej. 20 sierpnia 1944 r. Barbara przeprowadziła tę akcję z „Izą” (Wandą Maciejowską) i „Hanką” (Ireną Grabowską). Wybuch utorował przejście żołnierzom Batalionu „Kiliński”, którzy urządzili krwawą jatkę Niemcom ukrywającym się w piwnicach i na zabarykadowanym parterze strategicznego dla powstańców gmachu Pasty.
„Kama” - Maria Stypułkowska-Chojecka
W czasie obrony Warszawy we wrześniu 1939 r. była w harcerskiej służbie pomocniczej w ramach wojennego pogotowia harcerek. Zaliczyła kilka kursów, m.in. sanitarny i łączności. Do konspiracji trafiła dwa lata przed wybuchem powstania. Specjalizowała się w małym sabotażu. Brała udział w akcjach likwidacji katów Warszawy, m.in. SS-Rottenführera Ernesta Weffelsa, komendanta oddziału kobiecego Pawiaka, czy zamachu na dowódcę SS i policji Franza Kutscherę w Al. Ujazdowskich. Ukończyła Szkołę Podchorążych Rezerwy Piechoty „Agricola”.
W czasie powstania w batalionie „Parasol” jako sanitariuszka i łączniczka przeszła od Woli poprzez Stare Miasto, Śródmieście i Czerniaków na Mokotów. Była dwukrotnie ranna. Z Warszawy wydostała się po upadku powstania. Zmarła w 2016 r.
„Danuta” - Krystyna Krahelska
Po wybuchu powstania została sanitariuszką dywizjonu Jeleń 7. Pułku Ułanów Lubelskich AK. Zginęła w wieku 30 lat pierwszego dnia powstania, niosąc pomoc rannemu koledze.
Była piękną kobietą. Jak mówiono, posągową blondynką, klasyczną pięknością. Przed wojną pozowała rzeźbiarce Ludwice Nitschowej do pomnika warszawskiej Syrenki. Symbol Warszawy ma więc twarz prawdziwej bohaterki miasta.
Była poetką i kompozytorką, znaną w konspiratorskim światku Warszawy. To ona napisała powstańczą piosenkę, zaczynającą się od słów „Hej chłopcy, bagnet na broń...”, będącą hitem okresu przedpowstańczego i pierwszych dni powstania. Świetnie grała na fortepianie, miała mocny, szkolony głos.