Irena KWIATKOWSKA NIE ŻYJE - wspomnienie
- Była dość surową ciocią. Jako małe dziecko trochę się jej bałam. Zbliżyłyśmy się dopiero, gdy byłam dorosłą kobietą - mówi kompozytorka Krystyna Kwiatkowska-Jabłońska, bratanica zmarłej w tym roku Ireny Kwiatkowskiej (†99 l.). Wspaniała aktorka urodziła się w Warszawie, odeszła w Domu Aktora w Skolimowie. Spoczęła w kwaterze 189 u boku męża Bolesława Kielskiego na warszawskim Cmentarzu Powązkowskim.
OPISY DO ZDJĘĆ ZNAJDUJĄ SIĘ PO PRAWEJ STRONIE ----->>>
Więcejhttp://www.se.pl/wydarzenia/kraj/irena-kwiatkowska-nie-zyje-kwiatkowska-zmarla-w-wieku-99-lat_174027.html
Irena Kwiatkowska nie żyje
Pierwsze wspomnienie z ciocią? Rodzice kupili mi pianino i szukano nauczycielki. Ciocia znała pewną panią, poszła więc tam ze mną. Na święta podarowała mi nuty. W ogóle wujostwo zaglądali do nas tylko w święta. Co się wtedy w domu działo? Ciocia wpadała jak po ogień: - Ja tylko na chwilkę... - mówiła przy wejściu, z podaniem rosołu trzeba było się spieszyć. Trzeba było dobrze się zachowywać, bo ciocia zwracała uwagę, jak siedzimy, jak mówimy. Kiedy wyszła, my dzieci, wypuszczaliśmy powietrze i pod choinkę, i do zabawek. Tak naprawdę zbliżyłyśmy się, gdy byłam już dorosła.
foto: archiwum se.pl
Irena Kwiatkowska
Ciocia od dziecka chciała być aktorką, ale kiedy poszła na egzamin, taka biedniutka, drobniutka, bez warunków amantki, nie było łatwo. Pomógł jej talent i szczęście. Jedyną osobą, która uważała, że Irena powinna się dostać do Instytutu Sztuk Teatralnych, był prof. Aleksander Zelwerowicz, a jego głos był decydujący.
foto: archiwum se.pl
Irena Kwiatkowska
Była czwartym dzieckiem, mój tato piątym, ostatnim. W rodzinie pracował tylko ich ojciec, był drukarzem i wielkim bibliofilem. Babcia nieraz mówiła: "Nie mam na buty dla dzieci, a ty znowu książkę przynosisz".
foto: archiwum se.pl
Irena Kwiatkowska
Była skromna, nie lubiła bankietów, wywiadów. Namawiałam ją, by zechciała udzielić wywiadu tu, tam, bo przecież tyle miała przemyśleń, mądrości, wspomnień do przekazania. - E, tam. Pracą mówię! - uważała.
Ostanie dwa lata spędziła w podwarszawskim Skolimowie. Czuła się tam dobrze, lubiła spacery.
Na kilka tygodni przed śmiercią zachorowała, trafiła do szpitala. Chciała, żeby dać już jej spokój, ale jak postawić granicę, tak trudno przecież przestać ratować... Zanim usnęła, pięknie się ze mną pożegnała... półszeptem... pa, pa...
foto: archiwum se.pl
Irena Kwiatkowska
Dopiero w 90. urodziny postanowiłyśmy, że zaopiekuję się ciocią. Do tego czasu czuła się tak silna i samodzielna, że nie chciała słyszeć o żadnej formie pomocy. Ufała mi, mówiła: "Krysiu, ty wiesz najlepiej". Zdecydowaliśmy, że zamieszka obok nas na Kabatach, ale miała prośbę: by mieszkanie było na pierwszym piętrze, by kuchnia była widna i niedaleko kościół. Udało się z boską pomocą.
Jeszcze trochę pracowała, grywała w "Zielonej Gęsi", to dawało jej siłę do życia, poczucie, że jest potrzebna i niezależna finansowo. W filmie "Czterdziestolatek" naprawdę zagrała siebie. Kobietę pracującą. Szanowała pracę. Kiedy telefonowałam: - Ciociu, przyjdę później, muszę dłużej popracować, mówiła: "Pracuj, dziecko, pracuj. Praca najważniejsza".
foto: archiwum se.pl
Irena Kwiatkowska
Ciocia nie gotowała, stołowali się z wujkiem w jadłodajni na Mokotowskiej, potem mieli cudowną gospodynię i opiekunkę, panią Zofię.
Byli znakomitym małżeństwem, naprawdę można było z nich brać przykład. Oboje byli bardzo utalentowani, ale wujek Bolek, wspaniały spiker radiowy, skrył się w cieniu cioci, krążył wokół niej niczym satelita. Był jej partnerem, przyjacielem, doradcą, ale też kierowcą, organizatorem, sekretarzem, bo jak my wszyscy w rodzinie bardzo podziwiał jej aktorstwo. Zawsze zwracał się do niej bardzo ciepło - Ireneczek. Dzieci nie mieli, ale to był świadomy wybór. Ciocia bała się porodu, była drobniutka. Czasem myślę, że jako 8-letnia dziewczynka mogła być świadkiem narodzin mojego taty w domu, a był to ciężki poród... to mogło zostawić ślad. Poza tym, jako osoba odpowiedzialna, wiedziała, że nie zdoła być dobrą matką, nie rezygnując ze swej ukochanej sceny. Choć przyznam, że gdy już była starszą osobą, tej decyzji żałowała. Bardzo cieszyła się, gdy ja zostałam matką. Była wówczas w Londynie... i ta moja oszczędna ciocia wysłała mi wtedy tak kwiecisty telegram! A potem przywiozła Dorotce złoty medalik z Matką Boską i piękną kołderkę. Była moją matką chrzestną i w momentach wyjątkowych zawsze przy mnie była
jestem za to wdzięczna losowi.
foto: archiwum se.pl
Irena Kwiatkowska nie żyje
Jako studentka Akademii Muzycznej na krótki czas przeniosłam się do cioci, bo rodzice remontowali mieszkanie... Przeszłam wtedy krótki, ale solidny kurs kindersztuby - cenny podarunek. Ciocia i wujek prowadzili bardzo higieniczny tryb życia. Pilnowali, by o godz. 22 już być w łóżku, o 7 na nogach. Pilnowali diety, ciocia była wielką fanką kiełków, gdy jeszcze w Polsce nikt o nich nie słyszał. Była znana z oszczędności, ale myślę dlatego, że znała smak biedy. Np. dostałam instrukcję, ile wody mam używać do kąpieli.
foto: archiwum se.pl
Irena Kwiatkowska
Było jej ciężko, także ze względów finansowych. Brała więc udział we wszelkich konkursach recytatorskich i wygrywała je. Nagrodą było jakieś 10-20 zł.
foto: archiwum se.pl
Irena Kwiatkowska
Pieniądze, które zarabiała na konkursach Irena Kwiatkowska dokładała do budżetu domowego.
foto: archiwum se.pl
Irena Kwiatkowska
Irenę Kwiatkowską wspominała kompozytorka Krystyna Kwiatkowska-Jabłońska, bratanica zmarłej w tym roku aktorki.
foto: archiwum se.pl
Zamknij reklamę za s.
X
Zamknij reklamę
...