Po śmierci Lecha Kaczyńskiego Jadwiga wspierała Jarosława. - Mam już 85 lat i jestem naprawdę bardzo chora. Nie będę już długo żyć. I bardzo się z tego cieszę. Natomiast muszę jeszcze trochę pożyć dla Jarka. Nigdy nie doszedł do siebie, chociaż zachowuje się normalnie. Ktoś obcy nic by nie zauważył. Ale ja widzę. Jakby zapadł się w siebie. Niby żartuje, jest wesoły, ale to nie jest taka radość pełną piersią. Stał się zamknięty, życie go nie cieszy. Codziennie odmawiam różaniec, mam też swoje modlitwy. Wydaje mi się, że one ochraniają Jarka tu, na ziemi, Leszka i Marylkę, i tych wszystkich, którzy tam zginęli, na górze, w niebie - mówiła w wywiadzie dla "Vivy".