Waśniewska ukrywała się wśrod bandytów
Znajomi przyprowadzili ją na tak zwaną metę przy ul. Karmelickiej. W posępnym dwupokojowym mieszkaniu w starej kamienicy spało co noc po kilkanaście osób. Ile dokładnie, trudno powiedzieć. Ciągle ktoś przychodził albo znikał.
Towarzystwo, jak to w melinie, było delikatnie mówiąc szemrane. Drobni przestępcy, uciekinierzy i niebieskie ptaki. Nic dziwnego, że często gościła tam policja.
Katarzyna szybko dopasowała się do otoczenia.
Źródło: archiwum se.pl