Kinga Rusin
- Kiedy przyszłam do telewizji, miałam kruczoczarne, długie do pasa włosy i krótko obciętą nad brwiami grzywkę (...) powiedziano mi, że nie jest w konwencji, i kazano obciąć włosy. Wyszło nie najlepiej. (...) trafiłam do fryzjera telewizyjnego, który dokończył dzieła - zrobił mi koszmarną trwałą i przy okazji spalił włosy, tak że trzeba było je jeszcze bardziej obciąć. Po raz pierwszy w życiu miałam krótką fryzurę i to jeszcze występując w telewizji! Dla mnie to był prawdziwy dramat! Na głowie zrobiono mi kask, hełmofon! - wspomina prezenterka.
Źródło: archiwum se.pl