MS Batory i inne. Nieznane wojenne dzieje polskiej floty handlowej
Transatlantyki - duma Polskiej Żeglugi Handlowej - brały czynny udział na froncie II wojny światowej. Z okazji rocznicy lądowania aliantów w Normandii (6 czerwca 1944) przypominamy te nieznane dzieje oraz przybliżamy historię owianego romantyzmem statku MS Batory.
Desant aliantów na plażach Normandii - 6 czerwca 1944
Lądowanie aliantów w Normandii było największą operacją desantową w historii. Ilość użytych sił i środków do dziś budzi zdumienie. Operacja przeprowadzona 6 czerwca 1944 roku otwierała w zachodniej Europie drugi front działań II wojny światowej. Główne siły inwazyjne stanowiły wojska amerykańskie, brytyjskie i kanadyjskie pod dowództwem generała Dwighta Eisenhowera. W wielkim desancie brały udział także Polskie Siły Powietrzne, Polska Marynarka Wojenna i Polska Marynarka Handlowa.
Przerzucenie wojsk pancernych z okrętu transportowego na barki desantowe - Wybrzeże Normandii 6 czerwca 1944
Pierwszego dnia inwazji przez kanał La Manche na 80-kilometrowy odcinek francuskiego wybrzeża przerzucono ponad 156 tysięcy alianckich żołnierzy.
W sumie w desancie morskim udział wzięło ponad 4 tys. jednostek, w tym 16 polskich. Wśród nich wyróżniał się w bezpośrednich walkach ORP Dragon. Statki handlowe pełniły rolę transporterów wojskowych.
Na francuski brzeg przerzucono w sumie 7 dywizji piechoty. Wspomagały je pododdziały pancerne oraz jednostki sił specjalnych. Przerzut żołnierzy osłaniały dwa bataliony amerykańskich rangersów oraz dwie brygady brytyjskich komandosów.
Batory wpływa do portu - na nabrzeżu osoby oczekujące
Polskie statki pasażerskie już na samym początku II wojny światowej zostały wyczarterowane przez marynarkę brytyjską. Nasze najpiękniejsze transatlantyki, ambasadorowie kultury polskiej, MS Piłsudski i bliźniaczy MS Batory, zostały zamienione na wojenne transportowce.
Batory na pełnym morzu
MS Batory miał 160 m długości, 22 m szerokości, 7 pokładów użytkowych w tym słoneczny, łodziowy oraz spacerowy. Zabierał na pokład 773 pasażerów i 334 załogi.
Już w listopadzie 1939 rozpoczęto szybką adaptację statku dla potrzeb wojska. "Batorego" przemalowano na maskujący kolor szary. Dzieła sztuki i ekskluzywne wyposażenie statku zmagazynowano. W ładowniach, kabinach i salonach rozmieszczono dodatkowe koje i hamaki początkowo dla 1650 żołnierzy. Po przebudowie w 1941 "Batory" mógł zabrać na pokład 2 tys. żołnierzy.
Koło ratunkowe MS Batory
W czasie 59 akcji, w których uczestniczył MS Batory, nie było nigdy potrzeby użycia koła ratunkowego. W licznych wojennych rejsach zyskał przydomek „lucky ship” – szczęśliwy statek. Cudem omijały go torpedy i bomby.
"Batory" w czasie rejsu przez Atlantyk - foto 1939
MS Batory ewakuował ponad 120 tys. osób. W tym żołnierzy z Francji. Nieustannie atakowany przez Luftwaffe nie odniósł poważniejszych szkód.
MS Batory holowany przez holowniki podczas wejścia do portu
W 1940 przewiózł do Kanady słynne wawelskie arrasy oraz inne skarby. Przewiózł także ładunek złota Banku Anglii. Jako jedyny okręt Royal Navy wykonał z sukcesem misję ewakuacji brytyjskich dzieci do Australii
MS Batory w porcie
„Batory” były pierwszym na świecie statkiem pasażerskimi mającym jedynie dwie klasy: pierwszą, tę lepszą – turystyczną oraz tę dla reszty – trzecią, która zresztą była schludna i dobrze urządzona.
W pierwszej klasie za kabinę zewnętrzną z dwoma łóżkami i łazienką podróż w jedną stronę kosztowała 198 dolarów, czyli 1050 zł. Przy średniej wysokości pensji urzędniczej około 220 zł była to niezwykle droga podróż.
Trap na MS Batory
Okręt pływał pod polską banderą przez 33 lata, przewożąc ponad 270 tys. pasażerów.
Poza prestiżem MS Batory przynosił Polsce spore dochody. Bardzo wielu Polaków emigrowało wtedy za Ocean – jedni do pracy, inni z obawy przed wojną. Wielu mieszkańców USA odwiedzało swoje rodziny i odwrotnie.
Mostek kapitański na MS Batory
Dwa silniki o mocy 12 680 KM pozwalały rozwinąć MS Batoremu prędkość 20 węzłów. Na zdjęciu mostek kapitański z którego sterowano tymi potworami.
MS Batory przycumowany do nabrzeża
Na jego pokładzie było 318 kabin. Wszystkie wyposażone w umywalki z ciepłą wodą. Do tego 2 jadalnie, bary, kort, basen, szpital, sala gimnastyczna, palarnia, czytelnia, garaż dla 12 samochodów.
Kuchnia na statku to podstawa
O podniebienia pasażerów w czasie 8-dniowego rejsu do Nowego Jorku dbało ponad 60 osób załogi kuchni. Kuchnię w wysiłkach wspierała piekarnia, masarnia, a nawet mała drukarnia, w której drukowano karty dań. W jedną podróż statek zabierał 15 ton mięsa i owoców, 40 ton jaj, 6 ton mąki, 4 tony warzyw, 2,5 tony cukru, 1,5 tony masła i po 1 tonie serów i soli.
Na zdjęciu mistrzowie sztuki kulinarnej dumnie prezentują swoje dzieła. Na stole restauracji dla klasy turystycznej pysznią się faszerowane ryby, majonezy, zimne zakąski. Widać także dzieło cukierni. Kosz ze słodkiego ciasta z cukrowymi owocami i kwiatami.
MS Batory wchodzi do portu
Rok po zwodowaniu na MS Batorym uruchomiono radiotelefon do kontaktów pasażerów z lądem. Niestety rozmawiającym ciągle coś przerywało i pojawiały się szumy, brane przez obie strony za szum morza. Jedno połączenie kosztowało tyle, ile doba pobytu w eleganckim hotelu w Warszawie.
"Batory" w doku stoczni remontowej
Po przebudowie w 1946 r. znowu stał się statkiem pasażerskim. Na trasie przez Atlantyk statek znowu miał komplety pasażerów.
MS Batory wyrusza w rejs
Na tle szarzyzny PRL dla Polaków był symbolem świata trudno dostępnego, pełnego przepychu. Sceny pożegnania w gdyńskim porcie były frustrujące dla władz. Pasażerowie statku chwytali pomarańcze wystawione w restauracji i rzucali nimi w odprowadzających na nabrzeżu. Ostatnie owoce wpadały do wody, ale i stamtąd były wyławiane. Temu wszystkiemu przygrywała poważna orkiestra. Grano pełen patosu marsz Batorego i "Jeszcze Polska nie zginęła".
MS Batory nim został zezłomowany krótko był hotelem przycumowanym przy gdyńskim nabrzeżu
„Batory” odbył swój ostatni rejs przez Atlantyk w 1968 r. Na tej trasie zastąpił go TSS Stefan Batory, jednostka tylko o kilkanaście lat młodsza od niego, nabyta tanio i mniej wytworna. Wysłużony MS Batory jeszcze przez dwa lata pełnił funkcję hulku hotelowego. Stał przy gdyńskim nabrzeżu. Jednak opłacalność pływającego hotelu była niewielka. Zdecydowano o zezłomowaniu "Szczęściarza". W swoją ostatnią podróż udał się do stoczni w Hondkongu w 1971 roku, gdzie został pocięty na kawałki.