Wyrzekam się mojej córki
Dalszy rozwój wypadków zaszokował nie tylko ją. Poruszył ludzi w całej Polsce. Historia rozwijała się niczym serial grozy. Niestety, to wcale nie była fikcja. Okazało się bowiem, że Beata Z. wymyśliła bajkę o dziecku pożartym przez psa dla zmylenia policjantów. Prawda, którą ukrywała, była o wiele straszniejsza. Wkrótce śledczy pod klepiskiem stodoły na gospodarstwie kobiety odkryli szczątki dwójki niemowląt, a na strychu domu dwójki kolejnych.Piątego noworodka kobieta miała wrzucić do stawu przeciwpożarowego. Los szóstego wciąż nie jest jeszcze znany. Okazało si przy tym, że 41-latka nie zadawała sobie nawet trudu, by uśmiercać niemowlęta. Czterech swoich synów i dwie córeczki porzuciła żywcem z niezawiązanymi pępowinami.
- Nie mogę o tym ani myśleć, ani mówić - łka pani Anna.
Beata często odwiedzała matkę i schorowanego ojca, zwłaszcza latem, by zbierać jagody dla zarobku.
- Nie chcę jej już znać i nie obchodzi mnie, co się z nią stanie. Wyrzekam się córki - mówi gorzko matka potwora-dzieciobójczyni z Hipolitowa.
Źródło: Piotr Męcik