Pani Małgorzata przygotowywała się do swojej najnowszej premiery, spektaklu musicalowo-rewiowego pt: „Broadway-Warszawa”, którą zaplanowała na 19 listopada. Niestety, jedna z tancerek miała COVID-19, którym podczas próby zaraziła szefową. Organizm Małgorzaty Potockiej nie poradził sobie z wirusem. Gwiazda w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Właścicielka Sabatu nie mogła oddychać, dusiła się i czuła ogromny ucisk w klatce piersiowej. – Trzeci tydzień jestem w szpitalu i boję się o swoje życie, boję się, że przestanę oddychać. Czuję się strasznie, kaszel mnie dusi, jestem podłączona pod tlen. Dostaję leki, kroplówki – powiedziała „Super Expressowi”.
Pani Małgorzata pięć lat temu przeszła operację na otwartym sercu. Miała poważną wadę, którą trzeba było naprawić. Operacja polegała na rozcięciu klatki piersiowej, otwarciu serca i wstawieniu nowej zastawki aortalnej. Dlatego też była żona Jana Nowickiego (81 l.) zdaje sobie sprawę z tego, że jej organizm nie ma tyle siły do walki, jak u osoby, która nie ma za sobą żadnych poważnych chorób. – Boję się, że moje serce przestanie bić, bo jest sztucznie utrzymywane przy życiu. Mam przecież zastawkę – mówi nam przerażona.
Jednak nie traci nadziei. Chce jak najszybciej wyzdrowieć i być obecna na premierze swojego musicalu. – Wierzę, że wyzdrowieję i będę mogła zrobić premierę w teatrze, którą miałam zaplanowaną – mówi nam. My również mamy taką nadzieję i życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.
Zobacz: Małgorzata Potocka otwiera Sabat! Przebadała pracowników i siebie [ZDJĘCIA]