Czwartek, wczesne popołudnie. Szpital Kliniczny im. ks. Anny Mazowieckiej przy ul. Karowej 2 w Warszawie pęka w szwach. Karierę zawodową kończy prof. Maria Borszewska-Kornacka (70 l.), szefowa Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka. To tak ważna okazja, że na miejscu pojawia się pierwsza dama. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby tuż po imprezie nie narażano zdrowia i życia małżonki prezydenta Andrzeja Dudy (46 l.)!
(czytaj dalej...)
Wydawałoby się, że przy rosłym ochroniarzu SOP pierwsza dama może czuć się bezpiecznie. Kiedy jednak wsiadła do limuzyny, w rządowych bodyguardach najwidoczniej obudził się pirat drogowy. Nie dość, że wymusili pierwszeństwo przejazdu, włączając się do ruchu, to jeszcze zawracali na podwójnej ciągłej, tworząc zagrożenie.
– Kierujący popełnił trzy wykroczenia, za które mógł otrzymać razem 10 punktów i mandat do 1000 zł – mówi nam mł. insp. Wojciech Pasieczny (54 l.), były policjant, który przez lata służby stał się legendą wśród funkcjonariuszy stołecznej drogówki.
Nasi rozmówcy zbliżeni do SOP mówią, że chociaż sytuacja finansowa jest lepsza niż za czasów BOR, to funkcjonariuszom brakuje doświadczenia, a do tego są przepracowani: – Problem jest głębszy. Chodzi o szkolenia, przygotowanie, kadry. Ostatnio odeszło wielu doświadczonych kierowców, zostali młodzi adepci. System zmianowy też nie jest bez znaczenia, zwłaszcza jeśli politycy dużo się przemieszczają – mówi „Super Expressowi” jeden z wysokich rangą oficerów.
Po tym, jak zapytaliśmy o sprawę, funkcjonariusze, którzy ochraniali Agatę Dudę, musieli się gęsto tłumaczyć przełożonym z SOP. – Będziemy musieli sobie poważnie porozmawiać o ochronie pierwszej damy – przekazało źródło „SE” z Pałacu Prezydenckiego.