USTAWA WILCZKA i NAGRODA „KISIELA”
Pomysł na tworzenie zestawień najbardziej majętnych Polaków pojawił się pod koniec lat 80. – jego autorem był Stefan „Kisiel” Kisielewski, publicysta, prozaik oraz działacz opozycyjny. Ta koncepcja musiała zrodzić się na fali tak zwanej ustawy Wilczka, która wprowadzała wolność prowadzenia działalności gospodarczej. W ten sposób bycie prywaciarzem przestawało być obelgą, a stawało nobilitacją. I wielu Polaków postanowiło spróbować sił w biznesie.
Choć rząd Mieczysława Rakowskiego, rękami ministra przemysłu Mieczysława Wilczka, rozpoczął rewolucję, pozwalając na legalny rozwój prywatnych inicjatyw, nie był to jeszcze odpowiedni moment na publikację wizerunków osób, które osiągały finansowe wyżyny. Na tę chwilę trzeba było jeszcze poczekać, a linią demarkacyjną miał stać się dopiero upadek PRL-u.
Stefan Kisielewski, jako ojciec pomysłu na tworzenie zestawienia najbogatszych Polaków, przetrwał w historii narodzin przedsiębiorczości. To on jest patronem tzw. Nagrody „Kisiela”, przyznawanej w trzech kategoriach: polityk, publicysta i przedsiębiorca. Zgodnie z koncepcją, wyróżniane są nią te osoby, które w mijającym roku zdołały szczególnie wiele osiągnąć w jednej z trzech wybranych kategorii. A zarazem ich działalność jest zgodna z twórczością legendarnego publicysty.
Należy napisać, że nie każdy z laureatów przyniósł nagrodzie chlubę.
ZWYKLI AFERZYŚCI
Gdy w 1990 roku "Wprost" ogłosiło inicjatywę stworzenia spisu najbardziej majętnych, nie wszyscy ucieszyli się, że ich sylwetki zostaną przedstawione opinii publicznej. Wśród osób zwłaszcza temu niechętnych był Aleksander Gawronik. Można powiedzieć o nim po prostu jako przedsiębiorcy oraz senatorze III kadencji. Lecz byłby to obraz niepełny. Gawronik już od lat 80. był prywaciarzem – miał kurnik, pieczarkanię oraz warsztat samochodowy. Sprowadzał też auta z Niemiec i handlował walutą. Ponadto współpracował z wywiadem PRL-u, co z pewnością ułatwiło mu założenie pierwszej w Polsce sieci kantorów w 1989 roku. Według "Wprost", jego majątek, przeliczając na dzisiejsze, wynosiłby prawie 4 miliardy złotych.
Cóż z tego, skoro wielki sukces skończył się równie głośnym upadkiem, którego pierwszym etapem było zatrzymanie Gawronika w 1991 roku pod zarzutem działania na szkodę spółki Art-B. Wspominając o tej spółce, należy pamiętać o jej założycielu, Bogusławie Bagsiku, którego tygodnik umieścił na 8 miejscu wśród najzamożniejszych osób właśnie w 1991. Współcześnie tego nazwiska nie wiążemy z talentem do pomnażania majątku, lecz z jedną z większych afer czasów pierwszych lat transformacji. I nie dałoby się go wymazać spośród laureatów „Kisiela” w dziedzinie przedsiębiorczości.
Założona w Cieszynie spółka Art-B zajmowała się handlem praktycznie wszystkimi dostępnymi towarami – od kawy i herbaty, po samochody i dzieła sztuki. W rekordowym tempie przekształciła się w holding 3 tysięcy spółek, zatrudniający 140 tysięcy osób i obracający bilionami ówczesnych złotych. Tak szybki rozwój był możliwy dzięki korzystaniu z tzw. oscylatora finansowego, dzięki któremu udawało się kilkadziesiąt razy oprocentowywać w bankach tę samą wpłatę.
Nieprawidłowości zostały po raz pierwszy wykryte już w 1990 roku, a w 1991 Bagsik i jego wspólnik uciekli do Izraela, gdzie łatwo otrzymali obywatelstwo ze względu na współpracę z wywiadem przy operacji MOST. O ile Andrzej Gąsiorowski nadal unika odpowiedzialności karnej, o tyle Bagsik został w 2000 roku skazany i cztery lata później przedterminowo zwolniony.
Zarzuty dla obu dotyczą oszustw wobec systemu bankowego na sumę 420 milionów złotych.
NIEWYJAŚNIONE ŚMIERCI
Mieczysław Wilczek, twórca legendarnej ustawy, od lat 70. zajmował się prywatną inicjatywą i nie dziwi, że on także znalazł się na wysokim miejscu wśród najzamożniejszych Polaków 1990 roku. Ale ponoć zawsze był człowiekiem, który potrafił pozostawać w cieniu. Inaczej niż jego kolega, Ireneusz „Pan Cygaro” Sekuła – minister pracy i polityki socjalnej oraz wicepremier w rządzie Mieczysława Rakowskiego. Uważa się, że w najlepszym momencie jego majątek mógłby dzisiaj konkurować z dowolnym zwycięzcą zestawienia tygodnika Wprost. Wspólnie z Wilczkiem założyli polsko-japońską spółkę Polnippon, która miała zarabiać na transporcie lotniczym i handlu z Japonią. Biznes się nie powiódł i w 1994 sąd gospodarczy ogłosił upadłość spółki.
Jako członek SLD, Sekuła został powołany na prezesa Głównego Urzędu Ceł za rządu SLD-PSL w 1995 roku, ale już w 1996 odwołano go ze stanowiska ze względu na oskarżenia o nielegalne operacje wekslowe, prowadzane przez Polnippon za pośrednictwem Promotion and Trade Center (gdzie wspólnikami byli Leonard Praśniewski i Mieczysław Wilczek) oraz Agencji Handlowej Hesco, związanej z Holdingiem Elektromis (przedsiębiorstwo Mariusza Świtalskiego, założyciela sieci "Żabka"). Tak właśnie rozpoczął się zmierzch imperium Sekuły, a pętla długów na jego szyi zaciskała się i podobno to zwłaszcza Bagsik był już zmęczony niemożnością odebrania swoich należności. Plotka głosi, że nasyłał na niego gangsterów z „Pruszkowa”.
Okoliczności śmierci byłego ministra pracy w 2000 roku pozostają jednak niewyjaśnione. Jedni mówią o samobójstwie, inni o zleconym zabójstwie. W równie niewyjaśnionych okolicznościach odszedł ojciec polskiej przedsiębiorczości, Mieczysław Wilczek – w 2014 roku wyskoczył z okna wysokiego piętra budynku na warszawskiej Saskiej Kępie. Prokuratura odstąpiła od wykonania sekcji zwłok.
NIEŚMIERTELNI
Lata 90. obfitowały też w innych miliarderów, których majątki topniały szybciej niż arktyczne lodowce. Wśród nich należy wspomnieć o „królu żelatyny” Kazimierzu Grabku, gdyż przez lata liderował w zestawieniu Wprost, aby popaść w zapomnienie oraz Marku Mikuśkiewiczu, twórcy słynnego MarcPolu, którego blaszak przez lata szpecił Plac Defilad. Kolejnym przykładem może być także Piotr Bykowski, twórca Invest Banku, oskarżony o doprowadzenie do upadłości Banku Staropolskiego czy Wiktor Kubiak. Ten ostatni na liście "Wprost" zajął zaledwie 99 pozycję w 1992 roku, lecz to on sfinansował powstanie musicalu "Metro". Miał także stanowić zaplecze dla Kongresu Liberalno-Demokratycznego, założonego m.in. przez Jana Krzysztofa Bieleckiego i Donalda Tuska.
Jak widać, na przestrzeni trzydziestu czterech lat wiele nazwisk pojawiało się wśród sylwetek najbogatszych Polaków, lecz tylko niektóre zdołały przetrwać trzy dekady przemian. Wśród tych nieśmiertelnych jest z pewnością Kulczyk.
Jan Kulczyk był multimiliarderem, który zaczynał jako przedstawiciel Volkswagena w Polsce i przez trzynaście kolejnych lat nie spadał z pierwszego miejsca. Gdy zastanawiać się nad kluczem do jego sukcesu, należy pamiętać, iż ojciec biznesmena prowadził firmę w Niemczech. Sam był także wykształcony i znał języki, a tempo otwierania się polskiego rynku premiowało tych najlepiej przygotowanych do zmiany.
Po śmierci biznesmena w 2014 roku, nastąpił rozdział majątku na jego dzieci – Dominikę i Sebastiana. Z majątkiem wycenianym na 16,5 mld rodzeństwo zajęło w 2015 roku pierwsze miejsce w zestawieniu Wprost, zaś w 2018 występowali już osobno, ex aequo na trzecim miejscu. Ich matka, Grażyna Kulczyk, znana mecenaska sztuki, w 2023 zajęła z kolei 65 pozycją z majątkiem wycenianym na 1,2 miliardów.
Wśród miliarderów, którzy przez dekady zdołali utrzymać wysoką pozycję, należy jeszcze wymienić Jerzego Staraka, Zygmunta Solorza czy Michała Sołowowa. Należą oni jednak do mniejszości, gdyż po wejściu na nasz rynek wielkich korporacji, rodzimy biznes i dawne układy przestały odgrywać tak ważną rolę.
Polecany artykuł: