Donald Tusk od lat aktywnie zajmuje się polityką. Choć obecnie stara się dzielić czas na pracę i czas spędzony z bliskimi tak, by żaden aspekt nie był zaniedbany, nie zawsze tak było. Jak wspomina Małgorzata Tusk w swojej książce, w latach 80. Ten zaangażował się w działalność opozycją, a walka z komunizmem pochłaniała go niemal bez reszty.
Jego żona zaś musiała sama zajmować się och małym synkiem, Michałem. To spowodowało, że była zła na męża. - Co za gnojek. Co on ze mną robi. Całe życie mi spie***ł – napisała w swojej autobiografii „Między nami”.
To spowodowało, że Małgorzata Tusk wdała się w romans. Brakowało jej wsparcia i towarzystwa męża. Jak przyznała we wspólnym wywiadzie z mężem, gdy ich syn miał półtora roku, poważnie rozważała odejście od Donalda Tuska. Miała czuć się nieważna, a do tego miała wrażenie, że jej partner się nie sprawdza jako mąż.
- Zajmując się małym dzieckiem, czułam się bardzo samotna, szukałam dowartościowania. Pomyślałam, że gdyby tak się nie stało, gdyby nie było tego małżeńskiego dramatu, bylibyśmy może razem ze dwa, trzy lata i byśmy rozstali się na dobre. Rozżalenie moje byłoby tak ogromne, że okazałoby się, że nie potrafię tak żyć. Może spaliłabym wszystkie mosty i odeszłabym całkowicie – mówiła po latach w jednym z wywiadów z Onetem.
Donald Tusk nie zamierzał się jednak poddać. Postanowił zawalczyć o miłość swojej żony, a ostatecznie miał jej zaimponować zdobyciem sanek dla Michała, co uchodziło za niemal niemożliwe w czasach PRL-u.
Parze udało się przezwyciężyć kryzys i są ze sobą do dziś. Cały czas się wspierają. Zdaje się także, że żadne z nich nie żałuje swojej decyzji o ratowaniu związku. - Pewnie tak szczerze byśmy o tym nie rozmawiali, gdyby nie happy end – podsumował Donald Tusk w jednym z wywiadów.