Tomasz Pitucha nie spodziewał się, że zwykły spacer z psem może zakończyć się w taki sposób. Przechadzał się ze swoim pupilem po ścieżce rowerowej nad Bystrzycą we Wrotkowie. Nagle w jego kierunku zaczął szarżować dzik.
- Biegł prosto na mnie, więc zacząłem uciekać. Biegłem najszybciej, jak mogłem, ale dzik cały czas się zbliżał. Biegł wyraźnie szybciej niż ja. Gdy wydawało mi się, że mnie dogania, odwróciłem się, po czym straciłem równowagę i wywróciłem się. Zacząłem krzyczeć, próbując go odstraszyć. Udało się, bo dzik zawrócił i zniknął - opowiadał radny w rozmowie „Dziennikiem Wschodnim”.
Współpracownik Przemysława Czarnka dodał także post na facebooku, gdzie winą za zdarzenie obarcza prezydenta Lublina. Pokazał także krwawe zdjęcia poobcieranych rąk i nóg.
- Przez dwa lata jako radny miejski pisałem interpelacje do Prezydenta miasta #Lublin w sprawie zagrożenia dla mieszkańców że strony watah dzików. Bezskutecznie. Dziś sam zostałem zaatakowany przez dzika, spacerując z psem po ścieżce rowerowej nad Bystrzycą. Apel do mieszkańców dzielnicy Wrotków, Zemborzyce i użytkowników ścieżki rowerowej. Uważajcie na siebie! – napisał.
Sytuacja z pewnością napędziła mu stracha, na szczęście skończyło się na delikatnych urazach. Chyba nikt nie mógł przewidzieć, że w środku miasta padnie ofiarą dzika!