Turystów zaalarmowały kłęby dymu na horyzoncie
- Do Kiotari na wschodnim wybrzeżu Rodos przyjechaliśmy z żoną, dziećmi i kilkunastomiesięcznym wnukiem w zeszły czwartek - opowiada Gut-Mostowy. - To miał być tygodniowy pobyt w dużym hotelu tuż przy plaży - precyzuje. Sielanka trwała chwilę. - Już w piątek dowiedzieliśmy się o pożarach, które szalały kilkanaście kilometrów od naszej miejscowości. W sobotę rano widać już było kłęby dymu na horyzoncie.
Minister Gut-Mostowy: "Wybuchła panika"
Wiatr przygnał ogień do Kiotari. Fakt, że był z malutkim wnukiem spotęgował ostrożność ministra. Wraz z rodziną zaczął się pakować. Około 13.00 na telefonach wyświetlił się SMS alarmowy z informacją, że Kiotari jest objęte ewakuacją. W tym momencie w resorcie wybuchła panika. - Ludzie zaczęli biegać, szukać się. Duża część osób była wtedy na plaży, inni na stołówkach, więc nie od razu odczytali te wiadomości - relacjonuje dramatyczne chwile.
Dramatyczna ucieczka wiceministra z rodziną przed płomieniami
Minister z rodziną ruszyli autem, które mieli do dyspozycji, na południe. - Wyjechaliśmy w ostatniej chwili, były już blokady na drogach. 100 m od jezdni, którą jechaliśmy, wiły się płomienie wysokie na kilka metrów. Zdenerwowany prowadziłem samochód. To wyglądało jak eksplodujący wulkan z kłębami dymu wszędzie wokół - opisywał. - Później dowiedzieliśmy się, że kilkusetosobowa grupa turystów z naszego hotelu widząc, że zbliża się pożar i dym od strony lądu, uciekała plażą kilka kilometrów z walizkami lub bez. Kilka tysięcy dodatkowych turystów następnego dnia koczowało na trawnikach, w holu, na kortach tenisowych. Ludzie spali całymi rodzinami z walizkami, z dziećmi na początku pod gołym niebem - opisywał dramatyczne sceny. Minister dwa dni spędził z rodziną w ośrodku ewakuacyjnym, a potem na bezpiecznej północy. Wczoraj wrócili do Polski.
Gut-Mostowy: "Jeśli trzeba, użyjemy rządowych samolotów do ewakuacji"
- Od soboty jestem w kontakcie ze służbami konsularnymi i departamentem turystyki, który zorganizował codzienne spotkania online z organizatorami turystyki, którzy mają swoich klientów w Grecji - mówi nam wiceminister turystyki Andrzej Gut-Mostowy. - Do tej pory żadne biuro nie zgłosiło potrzeby pomocy z turystycznego funduszu i interwencji w procesie organizacji powrotów polskich turystów do kraju - zastrzega. Jednocześnie zaznacza, że sytuacja jest dynamiczna. - Jeżeli taka potrzeba nastąpi, jesteśmy gotowi użyć samolotów pozostających w dyspozycji rządu RP. Organizatorzy zapewniają, że zdecydowana większość turystów kontynuuje urlopy w północnej części wyspy, gdzie jest bezpiecznie - informuje wiceminister.