To był prawdziwy horror. Waldemar Krysiak, który na co dzień mieszka w Berlinie, jechał sobie jak zwykle tamtejszym metrem. Nagle stało się coś strasznego. - Godzinę temu pijany wariat wyciągnął nóż, przystawił mi go do piersi i zaczął grozić, że mnie zabije. Siedziałem w berlińskim metrze i gdyby nie pomoc innego mężczyzny, i gdyby nie to, że udało mi się zachować spokój, to byłoby nieciekawie. Spotkania ze śmiercią - nie polecam - relacjonował na gorąco na Twitterze nielubiany w części środowiska LGBT publicysta i gwiazdor prawicy, który uważa, że Berlin popada w "chaos". - Dzisiaj jest niedziela, dzień mało imprezowy, to była jedna z bogatych dzielnic miasta i wczesny wieczór. Kto by tego oczekiwał? Jestem też wdzięczny, że pomógł mi nieznajomy. Nawet nie miałem okazji mu podziękować - dodał Waldemar Krysiak i podkreślił, że dziękuje Bogu za to, że żyje. - Wyobrażenie, że można zginąć w tak paskudny, żałosny, bezsensowny sposób - to było straszne - napisał roztrzęsiony publicysta znany m.in. z "Tygodnika Solidarność".
Nie przegap: Przełom dla środowiska LGBT w Polsce! Ujawniamy plan. Nowy okrągły stół!