Zakonnik po śmierci Kamilka: Wychowanie nie polega na dawaniu klapsów
Śmierć Kamilka z Częstochowy wywołała ogólnonarodową dyskusję zarówno o karaniu zwyrodnialców, jak i znieczulicy społecznej. Głos w sprawie tragedii zabierają nie tylko najważniejsi politycy, jak premier Matreusz Morawiecki czy minister edukacji Przemysław Czarnek, lecz także różni celebryci i duchowni. Zakonnik ojciec Grzegorz Kramer po tragedii zdecydowanie podkreślił, że wolno stosować wobec dzieci jakiejkolwiek formy przemocy. - Nie wolno bić żadnego dziecka (człowieka), w tym nie wolno dawać klapsów, krzyczeć czy znęcać się psychicznie nad drugim człowiekiem. Ciągle wraca ten sam problem, że są osoby, które uważają, że wiedzą, jak można uderzyć dziecko, by to nie krzywdziło. Rzecz w tym, że to "nie krzywdziło", jest tylko w myśleniu krzywdzącego, nie ofiary. Wychowywanie człowieka nie polega na dawaniu klapsów, biciu i krzyku, to jest tresura, w najgorszym wydaniu - stwierdził ojciec Kramer.
Jezuita rzuca oskarżenia. Pisze o państwie PiS
Na inny aspekt sprawy zwrócił uwagę inny zakonnik - jezuita Krzysztof Mądel. Jego słowa dają do myślenia. Każdy powinien się nad nimi pochylić. - Kamilek żył państwie PiS, w którym jeden MOPS nie wiedział o ustaleniach drugiego, pracownicy socjalni pisali ogólnikowe raporty, sądy nie umiały ich czytać, nauczyciele byli ślepi, jakby oparzony wrzątkiem chłopiec z połamanymi przez ojczyma rękami był niemy i niewidzialny - napisał Krzysztof Mądel.