Już na początku audycji prowadząca Beata Lubecka wyjawiła, że nieco zaskoczył ją fakt, iż w studiu pojawiły się dwie osoby, a nie, jak zapowiadała przed programem, jedna. - Muszę wszystkich przeprosić, ale to była chwilowa niedyspozycja i wszystko wróciło do normy, więc jestem - wytłumaczyła mówiąca jeszcze Katarzyna Jóźwiak. - Razem w domu i razem w sejmie. To ma być taki family biznes? A jak nie dostaniecie się do sejmu? - pytała dziennikarka. - Nic się nie wydarzy. To nie jest kwestia dostania się do sejmu. To jest kwestia naszych doświadczeń, pracy przez wiele lat - stwierdził Krzysztof Sitarski.
Zobacz: Czy Polacy chcą debaty Tuska i Kaczyńskiego? Ten wynik da do myślenia prezesowi PiS
Później zaczęło robić się naprawdę dziwnie. Na niektóre pytania kandydatka PiS niemal w ogóle nie odpowiadała. Patrzyła przed siebie i milczała, a po chwili głos zabierał jej partner. Taka sytuacja miała miejsce np. po pytaniu o zatrudnianie rodzin polityków partii rządzącej m.in. w spółkach Skarbu Państwa. - Popiera pani takie praktyki? - padło. - No nie do końca popieram takie praktyki - odpowiedziała zmieszana kandydatka PiS. Dopytywana dlaczego, zaczęła milczeć i wymownie spojrzała na swojego partnera. Wtedy Sitarski zabrał głos. - Ja myślę, że Kasia jest osobą merytoryczną i to, co ona ma zawodowo wypracowane, to ona sobie sama wypracowała i nikt w prezencie jej nie dał żadnego stanowiska - mówił.
Podobnie było w przypadku pytania o referendum, dlaczego warto w nim wziąć udział. oraz gdy padło pytanie, czy dobrze się stało, że program 500+ zmienił się program 800+. Kandydatka PiS nie odpowiedziała. - Nie pytać dalej? - zareagowała dziennikarka. Katarzyna Jóźwiak kiwnęła tylko potwierdzająco głową. Do końca programu nie powiedziała już ani słowa.
Zrób: QUIZ. Sprawdź, czy jesteś wyborcą Prawa i Sprawiedliwości
Wyglądało to następująco: