Kinga Rusin stała się bardzo aktywna jeśli chodzi o akcje społeczne. Brała udział w wielu demonstracjach, na przykład ku pamięci Izy z Pszczyny. Często porusza także tematy związane z polityką w swoich mediach społecznościowych, przy czym nie kryje swojego negatywnego nastawienia do PiS-u. Ostatnio poczuła się sprowokowana, by opowiedzieć o swoich bliskich.
- Zaczęła się moja lustracja! Trolle deklarujące „sympatię” dla PIS i Stanowskiego pytają w komentarzach na portalach i u mnie na profilach czy jestem resortowa czyli czy „starzy” załatwili mi po znajomości pracę w TV. Nie, oni nie pytają! Oni to po prostu stwierdzają, oczywiście anonimowo, bo inaczej rozjechałabym ich na sali sądowej. Pojawiają się nawet legendy jakoby mój ojciec był w Radiokomitecie, a matka we władzach TVP. Skąd oni tych bajkopisarzy biorą!? – napisała wzburzona na Instagramie.
Jak przyznała, do telewizji trafiła dzięki konkursowi, bowiem po upadku komuny media szukały nowych twarzy, a jej się akurat udało. Nie od razu też trafiła przed kamerę.
- 5 lat temu, w 1989, jak wszyscy patrzyłam w przyszłość. Miałam 18 lat i głowę pełną marzeń. Wszystko wydawało się możliwe. Już wkrótce miała się zacząć moja wspaniała przygoda na antenie – wspomina dziennikarka.
Kinga Rusin opowiedziała także szczerze o swojej rodzinie. Wyznała na przykład przykrą prawdę o swoich relacjach z ojcem.
- Mój ojciec nie miał z tym nic wspólnego. Zresztą niewiele o nim wiem, bo rodzice rozstali się kiedy miałam dwa lata. Nasz kontakt, szczególnie w moim dzieciństwie, był sporadyczny. Wiem, że był przedsiębiorcą, cały czas czymś handlował i wymyślał nowe biznesy. Mama, ekonomistka, członkini Solidarności, zaczęła pracę w biurze handlu TVP w 1995 roku, dwa lata po moim ekranowym debiucie, kiedy ja już dawno byłam w Stanach. I nie, nie załatwiłam jej tej pracy – wyznała w poście.
Po krótce opisała także życiorys swoich dziadków, który okazał się niezwykle interesujący, ale też tragiczny. - Dziadków od strony ojca praktycznie nie znałam. W wychowaniu mnie pomagała babcia, mama mojej mamy. To ona opowiadała mi o przedwojennej Warszawie, o czasach okupacji i o bohaterstwie mojego dziadka, jej męża, Stefana Czyżewskiego, oficera AK, który zginął w czasie Powstania Warszawskiego, w czasie obrony PASTy, ratując życie żołnierza z batalionu, którym dowodził - czytamy.
Konga Rusin musiała sobie wziąć do serca uszczypliwości osób, które według niej sympatyzują z PiS-em. Widać, że zdecydowanie sama nie darzy ich sympatią, a wręcz przeciwnie.
W naszej galerii zobaczysz, jak się zmieniała Kinga Rusin: