Lato trwa w najlepsze, ale niestety powoli zbliża się koniec wakacji. Dlatego, kto może ten pakuje manatki i wybiera się na odpoczynek, dłuższy lub krótszy. O tym, by korzystać z pięknej pogody nie zapomniała też była poseł Pawłowicz. Profesor Krystyna Pawłowicz musi naprawdę kochać Bałtyk i… zupy rybną. Skąd taki wniosek? Profesor Pawłowicz zdradziła nam, że wybrała się nad polskie morze, ale w Sopocie zabawiła tylko dwie godziny. Tyle jednak wystarczyło na uroczy spacer po molo, zajrzenie do lokalnych kramików i zjedzenie legendarnego wręcz przysmaku. - Również sędzia Trybunału Konstytucyjnego ma prawo do wakacji i zjedzenia ryb. Do Sopotu przyjechałam tylko na dwie godziny – zdradziła nam pani profesor.
Krystyna Pawłowicz, pytana przez nas o słynne paragony grozy, twierdzi, że wcale nie było tak drogo, za to na pewno było smacznie i do syta. A to przecież najważniejsze, by smakowało! - W barze „Przystań” jadłam zupę rybną. Paragony grozy? Nic takiego. Kosztowała koło 28 złotych, czyli naprawdę niewiele. To duży, półlitrowy półmisek wypełniony rybami. Prawdziwa rybna zupa, słynna w całej Polsce. No to bez przesady, jakie tam paragony? - dziwi się sędzia Trybunału Konstytucyjnego.
Byłej posłanki Prawa i Sprawiedliwości, na krótkim urlopie nie spuszczał z oka ochroniarz. Krystynie Pawłowicz przysługuje ochrona, po tym jak poinformowała o otrzymywanych groźbach. W takim towarzystwie mogła się czuć bezpiecznie i delektować się nadmorskim klimatem.