Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski był bardzo zaangażowany w pomoc osobom z niepełnosprawnościami. Odznaczał się wielkim sercem i chęcią niesienia pomocy. Ten ważny element jego życia nie został pominięty w czasie pogrzebu duchownego. - Zrezygnował z domu, o którym mógłby mówić: to jest moja posiadłość, tego się dorobiłem. Postanowił żyć w domu, który był nasz, czyli jego i osób są w społeczeństwie najsłabsze i najbardziej bezbronne. Wybrał ich jako swoją rodzinę, stał się dla nich jak ojciec - mówił w poruszającym kazaniu bp Damian Muskus o zmarłym w wieku 67 lat kapłanie.
Pożegnanie duchownego trwało dwa dni, a rozpoczęło się 17 stycznia. To, co zwróciło uwagę to rzeczy ułożone na trumnie. Były tam kielich, stuła i mszał, czyli znaki kapłaństwa oraz mitrę, taką, jaki noszą duchowni w obrządku ormiańskim. Na mszy pogrzebowej zabrakło jednak arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, który jedynie skierował list do zebranych na pożegnaniu ks. Isakowicza-Zaleskiego.
CZYTAJ: Pożegnanie ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Na trumnie znalazły się znaczące przedmioty
Wśród osób, które przyszły pożegnać księdza znalazł się poseł Paweł Kukiz, który od lat znał Isakowicza-Zaleskiego. - Znałem się z księdzem Tadeuszem ponad 30 lat. Będzie go bardzo brakować. Działałem w dobroczynnych sprawach, dostałem nawet medal św. Brata Alberta. Taką fundację właśnie prowadził do niedawna ksiądz Tadeusz. Ksiądz Isakowicz-Zaleski był dobry jak chleb, tak mogę powiedzieć o nim i całym jego życiu. To był człowiek, który osierocił tysiące ludzi pokrzywdzonych, odtrąconych, biednych, wykluczonych przez los - mówił we wzruszających słowa w rozmowie z "Super Expressem" o zmarłym przyjacielu.