Ślubny sekret Lech Wałęsa wyszedł po latach na jaw! Nikt nie wiedział, co czuł, gdy stał przy ołtarzu z Danutą!!
Lech Wałęsa i Danuta Wałęsa dosłownie za kilka dni, bo 8 listopada, będą świętowali 53. rocznicę ślubu! Co ciekawe poznali się przez przypadek. Po prostu Lech Wałęsa zaszedł do kiosku z kwiatami, w którym pracowała młoda Danuta, wówczas Gołoś. Przyszły prezydent chciał rozmienić pieniądze, dlatego wstąpił do kwiaciarni. Kolejnego dnia znów tam zajrzał, by podziękować dziewczynie, no i tak zostało, że zaglądał tam coraz częściej. W końcu miał swój rytuał, o czym Danuta Wałęsa wspominała kiedyś w "Dzienniku Bałtyckim": - Ustalił się taki rozkład dnia: rano na szóstą szedł do stoczni, po pracy wstępował do mnie, rozmawialiśmy kilka minut, potem szedł na kwaterę na Kartuskiej, za szpitalem wojskowym, kładł się spać, przed szóstą przychodził do mnie, czkał, aż zamknę kwiaciarnię, i szliśmy na spacer. Nie chodziliśmy na żadne zabawy ani do kawiarni. Był bardzo poważnym człowiekiem, zawsze zamyślony, zawsze zrównoważony. Trudno było wydobyć z niego, co myśli - komentowała we wspomnianej gazecie Wałęsowa. Jak wówczas dodała, był jej pierwszą miłością i tak zostało. Niestety, jak się okazuje, romantycznych oświadczyn nie było. Lech Wałęsa nie padł przed przyszłą żoną na kolana, nie dał też pierścionka ani kwiatów, czytamy w książce "Pierwsze damy III RP". Co więcej, nie przedstawił Danuty rodzinie! Po latach Lech Wałęsa w "Wysokich Obcasach" opowiadał o małżeństwie: - To było przeznaczenie. Pojechałem do rodziców, oni wyjeżdżali do Stanów, i matka mówi "Słuchaj synu, no wiesz, ty masz 26 lat, mnie to martwi, ułóż ty sobie jakoś życie". Ja na to: "Gdzie tam! Nie ma mowy!". Dobrze mi było, w stoczni pracowałem, pieniędzy trochę było. Za miesiąc informuję i zapraszam na wesele i ślub. Ale to jakoś tak bardziej żona tym kręciła - mówił. W tym samym wywiadzie dodał, że tak naprawdę, to, co się wydarzyło, czyli, że wziął ślub, zrozumiał dopiero przy ołtarzu! - I ja dopiero kiedy odchodziłem od ołtarza, już po wszystkich słowach , po mszy, wtedy coś do mnie dotarło. Bo to jest jak amok, jak coś nie wiadomo co - opowiadał Lech Wałęsa.