Andrzej Duda podpisał "lex Tusk". Wywołał ogromną burzę. Sprawę skomentował Mariusz Szczygieł
Andrzej Duda elektryzował Polskę, gdy w poniedziałek (29.05) wygłosił oświadczenie. Prezydent przyznał, że zdecydował się na podpisanie ustawy pozwalającej na powołanie Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007-2022, nazywaną nieoficjalnie „lex Tusk”. Jednocześnie, jak zaznaczył, skierował ją w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego. Cała sprawa wywołała olbrzymie emocje i lawinę komentarzy. Politycy, dziennikarze, a nawet gwiazdy, słowem, bardzo wiele osób komentowało decyzję prezydenta Dudy.
Znany pisarz o "okruchach sympatii dla Dudy"
Wśród nich znalazł się pisarz i celebryta Mariusz Szczygieł. Jak się okazuje, do tej pory miał on jeszcze resztki sympatii do prezydenta, ale teraz wszystko runęło. Skąd zaś były te ostatnie ślady sympatii? Szczygieł w osobistym wpisie podzielił się nieznanymi wcześniej faktami z życia Dudy. Tak to opisał: - Co to za okruchy sympatii? Otóż pierwsza rzecz, to coroczna wizyta Dudy, bez świty na grobie Marka Edelmana. W dniu rocznicy powstania w getcie prezydent składa swój wieniec osobiście i bez rozgłosu. Dla mnie ujmujące - wyznał Szczygieł.
CZYTAJ: Lex Tusk. Co to jest Lex Tusk: co zawiera i jakie niesie konsekwencje? Co zakłada ustawa?
Druga sytuacja była związana ściśle ze Szczygłem, tak to było: - Otóż na przyjęciu w Teatrze Wielkim schowałem się w kąciku, bo nie lubię, jak ludzie ze mną rozmawiają, kiedy jem. Stanąłem obok tajemniczych drzwi, gdzie nie było nikogo. Nagle otworzyły się i wyszedł z nich ochroniarz, a za nim… pan prezydent. Prawie się zakrztusiłem, na co prezydent Duda powiedział „Dzień dobry, panu”. Odpowiedziałem „dzień dobry” i skinąłem głową. Ujmujące, dla mnie - ocenił znów pisarz. Po czym gorzko dodał: - I to są dwa drobiazgi, które kazały mi myśleć, że może to sympatyczny człowiek, tyle że przytłoczony przez silniejszego samca; więzień sytuacji: przy braku kompetencji wywindowany do roli przywódcy, więc gra jak umie, choć nie umie; przeciętniak, któremu rozbudzono ego, żeby go wmanipulować w wybitnie usługową rolę… Itp.
Opisał też, to jak dostał zaproszenie do Pałacu Prezydenckiego na kolację z prezydentem Czech, ale się z tego wymówił, chociaż najpierw miał ochotę pójść i wprowadzić w życie pewien plan: - Najpierw pomyślałem, że pójdę. Prezydent RP pewnie będzie witał się z każdym po kolei, a ja wtedy powiem: „To ja, panie prezydencie, ideologia LGBT we własnej osobie”. Gdybym tego nie powiedział, czułbym się tam jak pożyteczny idiota. Gdybym powiedział, może niepotrzebnie zwróciłbym na siebie uwagę, a była to kolacja na cześć prezydenta Czech - przyznał szczerze.
Mariusz Szczygieł gorzko o prezydencie: Zapisze jako największego szkodnika Polski
Na zakończenie wpisy Szczygieł podkreślił jednak, że co do jednego, zdania nie zmienił: - Nadal podtrzymuję, co kiedyś napisałem w liście otwartym do prezydenta - po jego słowach o „ideologii, a nie ludziach” - że solidnie i z oddaniem realizuje przepis, jaki otrzymał od Kaczyńskiego, kiedy wygrał wybory. Był to przepis na rozpad narodu. Od wczoraj jednak uważam, że otrzymał dwa przepisy. Ten drugi – na upadek państwa. Historia go osądzi i jestem przekonany, że zapisze jako największego szkodnika Polski. Choćby mówił pierwszy „dzień dobry” każdemu Polakowi z osobna.8 godz.