Marsz Miliona Serc przyciągnął prawdziwe tłumy z całej Polski do centrum Warszawy – to nie zostawia wątpliwości. Jednak ile dokładnie było tych osób? Głos w sprawie zabrał prof. Mariusz Bieniek z Katedry Matematyki Stosowanej Instytutu Matematyki UMCS, który powiedział, co należy wziąć pod uwagę w liczeniu ludzi.
- Należy najpierw ustalić średnią liczbę manifestujących, przykładowo na metr kwadratowy. To największy problem, który wpływa na wynik obliczeń. Taki eksperyment pozwoli wyciągnąć w miarę dokładną liczbę dotyczącą nie tylko jednej grupy, ale całego marszu - tłumaczy Interii prof. Bieniek. - Wtedy, na podstawie mapy i zdjęcia zrobionego z góry dość łatwo można wyliczyć obszar zajmowany przez manifestujących, którzy stoją w miejscu – stwierdził.
Inny czynnik wpływający na wynik obliczeń to ruch, bo aby się poruszać, potrzebna jest przestrzeń. - Trzeba się zatem zastanowić, jaką gęstość przyjąć do obliczeń. Na pewno będzie mniejsza niż w przypadku stojących. Gdyby przyjąć, że ludzie pozostający w bezruchu byliby ustawieni z gęstością pięciu osób na jeden metr kwadratowy, to idących mielibyśmy jedną lub dwie osoby na metr kwadratowy. Liczącemu pozostaje wyznaczyć powierzchnię zajmowaną przez wszystkich uczestników marszu: odpowiedzieć na pytanie, gdzie ludzie stoją, a gdzie idą – mówił prof. Mariusz Bieniek.
Matematyk nie ma wątpliwości, że poprawna odpowiedź jest tylko jedna i nie może być mowy o rozbieżnościach, zwłaszcza tak dużych, jak w przypadku Marszu Miliona Serc. Według niego najważniejsza jest średnia, jaką się przyjmie do obliczeń. Najwidoczniej zaś policja i ratusz, które podały tak różne wyniki, przyjęły do swoich obliczeń różne średnie.