Dwóch ministrów w indyjskim lokalu
W przyszłorocznym budżecie trzeba było zapewnić podwyżki dla wielu Polaków oraz środki na nowe świadczenia jak renta wdowia. Przyjęcie pierwszego autorskiego budżetu przez rząd musiało sprawić ministrowi Andrzejowi Domańskiemu dużą satysfakcję. Nic dziwnego, że podczas sobotniego, wyjazdowego posiedzenia rządu w Gdańsku, polityk postanowił uczcić ten fakt w indyjskiej restauracji. Zanim jednak się do niej udał, przez dłuższą chwilę spacerował samotnie ulicami Gdańska. Na zdjęciach w galerii widać, że minister często zerkał w telefon i odpisywał na wiadomości. Po zmroku Domański spotkał się tam z innym ekonomistą, Jakubem Jaworowskim, szefem resortu aktywów państwowych. Wieczory są już chłodne, dlatego podczas posiedzenia w restauracyjnym ogródku minister finansów okrył się kocem. Po spotkaniu, ok. godziny 21, polityk do swojego hotelu. Zapewne, aby przed snem zastanowić się, czym pokryć deficyt budżetowy, który w 2025 r. osiągnie rekordową wysokość 289 mld zł.
Analizy dochodowej strony budżetu
Premier Donald Tusk nazywa Domańskiego człowiekiem, który pilnuje żelaznej logiki o dlatego powołał go na szefa resortu finansów. Politycy opozycji twierdzą, że rząd koalicyjny może podwyższyć podatki oraz wiek emerytalny. A co im odpowiada Domański? – W Ministerstwie Finansów ciągle analizujemy stronę dochodową budżetu, ale w tej chwili nie pracujemy nad podwyżkami podatków - powiedział minister w "Newsweeku". Zapewnił, że "nie ma absolutnie żadnej dyskusji" o podniesieniu wieku emerytalnego. – Nie zostanie zmieniony, bo taka jest wola Polaków, trzeba tworzyć warunki do tego, żeby ludzie mogli i chcieli być dłużej aktywni zawodowo i żeby wszyscy więcej oszczędzali na emeryturę - stwierdził minister. Tylko jak więcej zaoszczędzić na emeryturę? Według ministra finansów, dobrym sposobem na to są Pracownicze Plany Kapitałowe, ale zapewnia, że rząd będzie pracować jeszcze nad innymi pomysłami.
Może mało kto wie, że minister finansów jest kolażem. Jego największy sukces związany z rowerem był wtedy, gdy wyjechał z Warszawy o 4 nad ranem, a o 18 już odpoczywał na plaży w Sopocie.