Marcin Warchoł: "Kinga spadła nam z nieba"
- Nasza maleńka, wyczekana przez wszystkich Kinga jest już na świecie. Spadła nam z nieba razem z liśćmi pierwszego dnia jesieni - mówi w rozmowie z nami poruszony Marcin Warchoł. Wiceminister sprawiedliwości nie po raz pierwszy został tatą, ale jak mówi, emocje za każdym razem są tak samo ogromne. Malutka Kinga i jej mama czują się dobrze. Są jeszcze w warszawskim szpitalu i odpoczywają po nocy pełnej wysiłku.
Prosto z koncertu na salę porodową
Okazuje się, że wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. - Było bardzo dynamicznie. Jeszcze o pierwszej w nocy byłem z moją najstarszą córką Kornelią na koncercie Sanah na Stadionie Narodowym w Warszawie, a już o drugiej jechaliśmy z żoną do szpitala - relacjonuje polityk. Na szczęście, jak mówi, poród odbył się bez żadnych kłopotów i Kinga jest już bezpiecznie na świecie pod czujną opieką mamy i lekarzy z warszawskiego szpitala położniczego na Madalińskiego. - Jesteśmy wdzięczni za bardzo fachową opiekę i przychylność lekarzy i pielęgniarek - zaznacza minister Warchoł, którego wszystkie dzieci przyszły na świat właśnie w tym szpitalu.
- Najbardziej cieszy się z siostrzyczki nasza najstarsza córka Kornelia. Ona nie może się już doczekać, kiedy przytuli Kingę, swoją najmłodszą siostrzyczkę - zwierza się minister Warchoł. Jak mówi, to nie przypadek, że wszystkie imiona jego dzieci zaczynają się na literę "K". - Taki był pomysł mojej żony. To już nasza rodzinna tradycja. Najstarsza jest Kornelia (9 l.), potem Ksawery (7 l.), Klara (4 l.) i Kinga (1 dzień) - tłumaczy dumny Marcin Warchoł.
Życzymy maleńkiej Kindze samych szczęśliwych dni, dzielnej mamie szybkiego powrotu do sił, a świeżo upieczonym rodzicom serdecznie gratulujemy.