Ostatnie pożegnanie Lwa-Starowicza

i

Autor: AKPA

poruszające wyznanie

Ostatnie chwile Lwa-Starowicza. Córka wspomina: "Gdy przyjechaliśmy do taty z księdzem..."

2024-09-22 4:40

Zbigniew Lew-Starowicz zmarł w wieku 80 lat. Przez całe życie pracował jako psycholog, psychoterapeuta i seksuolog. Był sławny, Polacy doskonale go znali, a jego śmierć wstrząsnęła wieloma osobami. W miniony piątek odbył się pogrzeb profesora. W czasie mszy córka Lwa-Starowicza opowiedziała o ostatnich chwilach życie ojca. Przy tych słowach nie da się przejść obojętnie.

Zbigniew Lew-Starowicz spoczął w grobie, gdzie kilka lat temu została pochowana jego żona Danuta, z którą profesor spędził prawie 40 wspólnych lat. Rozdzieliła ich dopiero śmierć kobiet, którą bardzo przeżył. Oboje przez całe wspólne życie byli zgodni i uwielbiali dzielić się swoimi pasjami. Pani Danuta w programie "Taka miłość się nie zdarza" mówiła o tym, jaka jest recepta na udany związek: - Dwoje ludzi musi się kochać i mieć do siebie pełne zaufanie. Dwoje ludzi musi kochać zalety i tolerować wady - radziła. A profesor opowiadała lata temu w "Dzienniku Sieradzkim":

Lubimy z żoną karnawał, odbywa się wtedy mnóstwo imprez. Co i rusz nasi znajomi nas gdzieś zapraszają, gdzie można potańczyć. Najbardziej jednak lubimy brać udział w wielkich balach. Takich z orkiestrą. Ale gdy karnawał się kończy, nie płaczemy. Po prostu, gdy mamy ochotę zatańczyć, to tańczymy. Puszczamy ulubione nagrania i razem z żoną pląsamy po pokoju. Tak naprawdę, to dla mnie i dla mojej żony karnawał trwa cały rok.

Poruszające słowa córki na pogrzebie Lwa-Starowicza

Jednak kobieta nie była jedyną żona znanego seksuologa, jego pierwsze małżeństwo zakończyło się rozłąką. Ale to właśnie z pierwszego związku Lew-Starowicz doczekał się trojga dzieci: syna i dwóch córek: Julitty, Izabelli i Rafała. Z drugą żoną miał natomiast jednego syna Michała, który poszedł w ślady ojca i razem z nim pracował. Cała czwórka rodzeństwa była oczywiście na pogrzebie ojca. Jedna z córek zaś zabrała głos, jak donosi "Fakt". Z jej ust padły bardzo poruszające słowa. Kobieta opowiedziała o ostatnich chwilach życia ojca i o tym, jak podchodził do swojego cierpienia:

Nie przytulę cię już, więc być może też teraz chciałbyś powiedzieć "nie martwcie się, jest życie wieczne". Tata bardzo cierpiał, ale powtarzał, że wierzy. Gdy przyjechaliśmy do taty z księdzem z wiatykiem, było wiele momentów utraty świadomości, ale kiedy przyjmował, komunię powiedział "amen". Tato, wiem, że będę się bała, ale o ciebie już się nie boję - mówiła w czasie ceremonii pogrzebowej córka Julitta.

Mocne słowa Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na pogrzebie Jerzego Stuhra w Krakowie

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki